poniedziałek, 25 maja 2020

Wojna sześciodniowa. Wielkie zwycięstwo Izraela

Izraelscy żołnierze przy zniszczonym egipskim samolocie. Źródło: domena publiczna

Geneza

W pierwszych wiekach istnienia islamu stosunku między Arabami, a Żydami układały się nader dobrze. Mahomet szanował judaizm i jego wyznawców, inspirował się tą religią przy tworzeniu nowego wyznania. W rezultacie przez wieki sytuacja Żydów w krajach muzułmańskich, w tym tych zamieszkiwanych przez Arabów, była lepsza niż w większości państw chrześcijańskich. Ziemie Palestyny na wieki zostały zdominowane przez Arabów, choć żyły tam mniejszości żydowskie i ormiańska. Pewną grupę stanowili też Arabowie, wyznający chrześcijaństwo jednego z obrządków wschodnich.  

Dopiero z czasem relacje zaczęły ulegać pogorszeniu. Jednak genezy nowoczesnego konfliktu należy upatrywać w narodzinach dziewiętnastowiecznego nacjonalizmu. Pod koniec tego stulecia, na tle podobnych trendów wśród narodów europejskich, diaspora żydowska utworzyła ruch nacjonalistyczny znany jako syjonizm. Ich głównymi przywódcami i założycielami byli Heinrich Loewe i Theodor Herzl. Cechą wspólną wszystkich ideologów ówczesnego nacjonalizmu było podkreślanie roli państwa, jako formy organizacji życia narodowego. W przypadku grup etnicznych pozbawionych niepodległości (jak u Żydów) stawiano sobie za główny cel stworzenie własnego, suwerennego tworu państwowego. Syjoniści, dokładnie wpisując się w ten nurt, domagali się więc utworzenia niepodległego Izraela, jego lokalizacji upatrując na terenie Palestyny, która według wierzeń judaizmu jest „Ziemią Obiecaną” narodowi Izraela przez Boga. Wcześniejsze koncepcje powrotu rozsianej po całym świecie wspólnoty żydowskiej miały charakter silnie powiązany z religią. Dopiero syjonizm skonkretyzował je i sprowadził do poziomu praktycznego postulatu politycznego.

Jednocześnie rozwijał się nacjonalizm arabski. Szczególnie silna była koncepcja panarabizmu, zgodnie z którą Arabowie mieli utworzyć jedno państwo. W XIX wieku grupy zaliczane do Arabów żyły pod panowaniem osmańskiej Turcji lub europejskich mocarstw kolonialnych. Jedynym w zasadzie państwem arabskim był Egipt, silnie jednak infiltrowany przez Brytyjczyków. Przed I wojną światową Arabowie stanowili grupę rozsadzającą od środka Imperium Osmańskie. W konsekwencji tego konfliktu obszary dawniej we władaniu Turcji przeszły pod panowanie Francji i Wielkiej Brytanii, które z czasem tworzyły tam marionetkowe rządy. W rezultacie nacjonalizm arabski obracał się przeciwko światu zachodniemu.

Starcie pomiędzy nasilającymi się nastrojami nacjonalistycznymi Arabów i Żydów miało miejsce na terenie Palestyny. Od końca XIX wieku na ziemiach tych pojawiło się osadnictwo żydowskie. Początkowo nieśmiałe, po wojnie światowej w coraz większej skali. Budziło to sprzeciw Arabów, którzy czuli się zagrożeni. Nasilał się konflikt o Jerozolimę – święte miasto trzech monoteistycznych religii. Przełomem w dążeniach Żydów do posiadania własnego państwa była deklaracja Balfoura – wysłany w 1917 r. list brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Arthura Balfoura do przywódcy syjonistów Waltera Rothschilda. W tekście szef dyplomacji głównego w tym czasie kolonialnego mocarstwa zadeklarował wolę utworzenia państwa żydowskiego na terytorium Palestyny. List zbiegł się w czasie z ofensywą brytyjską przeciw Turcji prowadzoną na Bliskim Wschodzie, i z punktu widzenia Zjednoczonego Królestwa miał pozyskać sympatię syjonistów przeciw państwom centralnym. Po wojnie utworzono Brytyjski Mandat Palestyny, sprawowany w imieniu Ligi Narodów. W tym okresie konflikty arabsko-żydowskie przybrały na sile. Arabowie domagali się powstrzymania napływu żydowskiej ludności do tego kraju, pojawiały się też postulaty połączenia Palestyny z Syrią. Wybuchały rozruchy i zamieszki, w których brutalnością wykazywały się obie strony. Brytyjczycy próbowali utrzymać spokój lawirując między oczekiwaniami Arabów i Żydów, ale osiągali tą drogą tylko nieznaczne sukcesy. Żydzi utworzyli w tym czasie Haganę – oddziały samoobrony, które w przyszłości miały się stać zalążkiem armii państwowej.

W czasie drugiej wojny światowej Arabowie liczyli na wsparcie przeciw Żydom ze strony Hitlera i jego sojuszników. Nadzieje takie były szczególnie rozbudzone w okresie największych sukcesów państw Osi, podczas kampanii w północnej Afryce. Najważniejszy przywódca arabski, wielki mufti Jerozolimy Muhammad Amin al-Husajni spotkał się z Mussolinim, Hitlerem i Ribbentropem, oczekując wsparcia dla narodowych aspiracji Arabów. W odpowiedzi Brytyjczycy zbliżyli się w swej polityce do Żydów. Zaczęto dozbrajać bojówki i tworzyć pododdziały wojskowe. Pod koniec wojny powstała nawet Brygada Żydowska, która wzięła udział w końcowej fazie walk na terenie Europy.

Po zakończeniu II wojny  światowej Brytyjczycy stali się obiektem niechęci żydowskiej ludności domagającej się niepodległości i sprzeciwiającej się polityce Zjednoczonego Królestwa, dążącego do ograniczenia żydowskiej migracji do Palestyny. W wyniku zamieszek i pod presją ZSRR oraz Stanów Zjednoczonych zdecydowano się wreszcie na powstanie niepodległego państwa Izrael. Duże znaczenie dla tego faktu miał Holokaust, który przekonał przywódców o konieczności posiadania przez Żydów własnego państwa dbającego o ich interesy. W rezultacie nowo powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych, w rezolucji nr 181 z dnia 29 listopada 1947 roku, zdecydowała o utworzeniu dwóch państw w Palestynie – żydowskiego i arabskiego.

 

Wcześniejsze walki

Rezolucję uznali tylko Żydzi. Arabowie natychmiast zareagowali zamieszkami, rozpoczęły się starcia zbrojne i wojna domowa w Palestynie. 14 maja 1948 Żydzi formalnie ustanowili państwo Izrael, następnego dnia zaczęła się pierwsza wojna izraelsko-arabska zakończona sukcesem Żydów, zwieńczonym rozejmem z 1949 r. Izrael istniał nadal, a terytoria arabskie zostały podzielone między państwa ościenne. Jednak w praktyce trudno było mówić o pokoju. Niedawno powstałe Transjordania (wkrótce zmieniła nazwę na Jordanię), Syria i Egipt rozpoczęły wrogie działania. Powstał ruch fedainów – bojowników arabskich – którzy przenikali przez granicę destabilizując Izrael i siejąc terror. Państwo żydowskie odpowiadało brutalną przemocą, często skierowaną wobec niewinnych arabskich cywilów. Dochodziło do granicznych incydentów pomiędzy Izraelem, a jego sąsiadami, oficjalnie deklarującymi wolę starcia tego państwa z map. Państwa arabskie użyły środków presji gospodarczej, blokując izraelską żeglugę przez Cieśninę Tirańską

W 1956 roku Izrael w porozumieniu z Wielką Brytanią i Francją zajął półwysep Synaj. Była to część tak zwanego kryzysu w Kanale Sueskim, wywołanego nacjonalizacją Kanału przez egipskiego prezydenta Nasera. Kryzys zakończył się klęską państw europejskich i wyznaczył symboliczny koniec ery kolonialnej. Izrael osiągnął jednak zwycięstwo – zezwolono na żeglugę przez Cieśninę Tirańską. Zadowolony był też Egipt, który uzyskał kontrolę nad Kanałem oraz osobiście prezydent Naser, który wyrósł na ogólnoarabskiego przywódcę. Nasiliły się tendencje panarabskie, w rezultacie czego w latach 1958-1961 Syria i Egipt tworzyły jedno państwo – Zjednoczoną Republikę Arabską – opartą na osobistym autorytecie Nasera. W kolejnych latach trwały starcia graniczne oraz ataki fedainów. Spirala przemocy po obu stronach nasilała się. W tym czasie państwa arabskie nawiązały ścisłą współpracę z ZSRR, który liczył na rozszerzenie swych wpływów na Bliskim Wschodzie. Moskwa oraz państwa względem niej satelickie zbroiły na dużą skalę armie arabskie. Oficerowie brali udział w kursach organizowanych przez ZSRR. Komunistyczne państwo wspierało także Arabów gospodarczo. Zaniepokojeni tym faktem Amerykanie dozbrajali w odpowiedzi armię izraelską. Początkowo jednak nieśmiało – nie traktowano bowiem armii Izraela zbyt poważnie. Pomocy udzielili także europejscy członkowie NATO. Nade wszystko Izrael kupował broń w państwach zachodnich. Doszło do regionalnego wyścigu zbrojeń.

 W latach 1964-1967 nastąpiło zaostrzenie napięcia na linii Izrael – sąsiednie państwa. W 1964 roku powstała niepodległościowa Organizacja Wyzwolenia Palestyny. W roku 1965 doszło do serii incydentów na granicy z Syrią. W tym samym czasie Liban, Syria i Jordania próbowały zmienić bieg niektórych dopływów Jordanu, tak aby pozbawić Izrael dostępu do wody z tej rzeki. Wydarzenia te przeszły do historii jako „bitwa o wodę”. Rok następny odznaczył się starciami między Izraelem, a Jordanią. W 1967 roku nastąpiła dalsza militarna presja na Izrael. W maju 1967 roku państwa arabskie zgromadziły wokół Izraela pokaźne siły, jednocześnie zablokowano Cieśninę Tirańską odcinając Izrael od dostaw ropy.

 

Samoloty Mirage III. Źródło: domena publiczna.

Siły obu stron

Arabowie zgromadzili wokół Izraela 450 tysięcy ludzi – żołnierzy egipskich, syryjskich, jordańskich i irackich. Uzbrojeni byli w prawie 2000 czołgów i 800 samolotów. Sprzęt koalicji antyizraelskiej reprezentował najwyższy ówcześnie poziom techniczny. Dostawy z ZSRR i krajów z jego strefy wpływów zapewniły tym państwom nowoczesne czołgi T 55 i T 54 oraz samoloty MIG 15, 17, 19 i 21. Do tego kraje te miały w uzbrojeniu czołgi T 34. Artyleria wyposażona była w działa samobieżne produkcji radzieckiej, a także wyrzutnie rakiet (słynne z II wojny światowej „katiusze”) oraz klasyczne armaty. Najpotężniejsze liczebnie były siły egipskie, dysponujące 340 tysiącami ludzi, 450 samolotami, 1200 czołgami i działami samobieżnymi,  Syria wystawiła 50 tysięcy żołnierzy, 400 czołgów i dział samobieżnych i 200 samolotów. Jordania 40 tysięcy ludzi, 70 samolotów i 200 czołgów. Dodatkowe siły irackie szacowane są na 20 tysięcy żołnierzy i co najmniej 100 czołgów oraz 50 samolotów. Podane liczby są przybliżone. Z całą pewnością jednak przeciwnicy posiadali wielką przewagę nad Izraelem.

Państwo żydowskie wystawiło około 300 tysięcy żołnierzy wyposażonych w 800 czołgów i 300 samolotów. Co więcej, wyposażenie izraelskie ustępowało arabskiemu. Sprzęt stanowił mozaikę wyposażenia armii Stanów Zjednoczonych i państw europejskich. Część z niego było uzbrojeniem z czasów ostatniej wojny światowej, z którego pierwotni użytkownicy już zrezygnowali. Wśród czołgów wiele było amerykańskich Shermanów, które już w trakcie wojny ceniono głównie za łatwość w produkcji. Oprócz tego izraelskie siły pancerne dysponowały sprzętem brytyjskim i francuskim. W lotnictwie dominowały znakomite francuskie myśliwce Mirage III i Super Mystere. Mankamentem uzbrojenia Izraela była jego różnorodność. O ile Arabowie od jakiegoś czasu konsekwentnie zbroili się w sprzęt radziecki, o tyle ich przeciwnicy nie mieli jednorodnego uzbrojenia. Utrudniało to logistykę i wyszkalanie żołnierzy.

W sumie pod względem liczebności wojsk, ilości oraz jakości uzbrojenia państwa arabskie dominowały nad siłami Izraela. Atutem armii państwa żydowskiego było jej wyszkolenie. Dotyczyło to zarówno oficerów, indywidualnych żołnierzy, jak i całych jednostek taktycznych. Na wyższym poziomie stało także morale podbudowane wcześniejszymi sukcesami. Poza tym siły izraelskie wykazywały się wielką determinacją w walce. Pamięć o Holokauście, sprzed nieco ponad 20 lat i chęć zapobieżenia powtórce w najbliższej przyszłości był ważną motywacją. Armia izraelska cechowała się też większą dyscypliną.

Sytuacja strategiczna jednoznacznie faworyzowała Arabów. Poza przewagą liczebną atakowali na wielu kierunkach jednocześnie. Również geografia była przeciw Izraelowi, bowiem państwo to ma południkowo rozciągnięte terytorium trudne do obrony. Wobec tych faktów, zdający sobie sprawę z koncentracji sił arabskich na granicach, sztabowcy izraelscy słusznie uznali, że jedyną szansą na zwycięstwo jest uderzenie wyprzedzające przeciwko jednemu z wrogów umożliwiające w dalszej kolejności przerzucenie wojsk na inne odcinki działań. Wojna na wyczerpanie dla mniej niż 3 milionowego Izraela byłaby katastrofą.   

 

Czołg T-55. Źródło: domena publiczna.

Piorunujące uderzenie

Izrael oczywiście nie chciał, aby jego działania zostały przedstawione jako agresywne. Wykorzystano więc w roli casus belli ostrzał egipski żydowskich osiedli niedaleko granicy ze Strefą Gazy, który nastąpił 5 czerwca 1967 r. nad ranem. Takie incydenty zdarzały się już wcześniej, choć niewątpliwie prędzej czy później na Izrael spadłby zmasowany atak arabski. Izrael w tej sytuacji ogłosił swój atak jako wyprzedzające uderzenie, ich zdaniem legalne w świetle prawa międzynarodowego, gwarantującego państwu zaatakowanemu prawo do samoobrony.

5 czerwca rozpoczęła się oficjalna wojna. Zgodnie z opisanym sposobem myślenia izraelskich sztabowców wybrano jako pierwszy cel Egipt, dysponujący największą armią. Następnie wojska miały być przerzucone do walki z Jordanią i Syrią. Pierwszym ruchem Izraela były akcje dywersyjne na półwyspie Synaj z zamiarem sparaliżowania egipskiej łączności. Następnie z lotnisk wystartowało izraelskie lotnictwo. Wykorzystując dokładne dane wywiadowcze zamierzano zaskoczyć Egipcjan zanim zdołaliby wzbić swoje maszyny w powietrze. Prawdziwym majstersztykiem wojskowej strategii okazał się jednak sposób przeprowadzenia ataku. Izraelskie samoloty przeleciały nad Morzem Śródziemnym na bardzo niskim pułapie, kilkanaście metrów nad wodą. Miało to zapobiec ich wykryciu przez radary. Następnie zawróciły nad Egipt i zaatakowały bazy lotnicze wroga nadlatując od zachodu, co było kompletnym zaskoczeniem. W ciągu kilku godzin siły powietrzne Egiptu przestały istnieć. Lotnictwo sojuszników nie poderwało się do walki, co częściowo było winą samych Egipcjan. Ponieważ Naser nie chciał przyznać się do klęski, podano informację, że samoloty egipskie bombardują Tel-Awiw. Zmyliło to operatorów jordańskich i syryjskich radarów. W następnych godzinach siły powietrzne Izraela w podobny sposób unicestwiły samoloty Syrii i Jordanii. Olbrzymia większość maszyn nawet nie oderwała się od ziemi. W ciągu jednej doby konfliktu Izraelczycy zyskali atut decydujący o losach współczesnych wojen – całkowitą dominację w powietrzu.

Jeszcze w trakcie bombardowań baz lotniczych lądowe wojska Izraela wdarły się na półwysep Synaj. Atakującym sprzyjało ukształtowanie terenu, utrudniające obronę przed atakiem pancernym wspieranym z powietrza. Po kilku godzinach wiele oddziałów egipskich uległo panice. Żołnierze porzucali bez walki nowoczesne radzieckie uzbrojenie i uciekali pieszo. Pozostawiony sprawny sprzęt, w tym czołgi, przejął Izrael. Zostały obnażone wszystkie słabości źle wyszkolonej egipskiej armii, ale na usprawiedliwienie postawy żołnierzy można przywołać, że po zniszczeniu lotnictwa, w otwartym, płaskim terenie Synaju trudno o skuteczny opór. W ciągu kolejnych trzech dni było po wszystkim. Pozbawiona 80 % sprzętu armia egipska nie przedstawiała żadnej wartości bojowej.

Teraz przyszła kolej na rozprawę z pozostałymi siłami arabskimi. Jednak przerzucenie sił z Synaju na inne odcinki wymagało czasu. Tymczasem od 5 czerwca niewielkie siły izraelskie pozostawione do osłony centrum kraju związały walką siły koalicji. 6 czerwca oddziały izraelskie wyparły Jordańczyków z zabytkowej części Jerozolimy. Izrael zrezygnował z użycia tam ciężkiej broni, by nie zniszczyć świętego miasta judaizmu. 7 i 8 czerwca Izraelczycy, dzięki przerzuceniu sił z frontu egipskiego, przeszli do ofensywy wypierając przeciwnika na linię Jordan – Morze Martwe. Jordańczycy okazali się dużo twardszym przeciwnikiem, niż Egipcjanie i to pomimo również im doskwierającego zniszczenia lotnictwa. Nie byli jednak w stanie skutecznie przeciwstawić się izraelskiemu atakowi. W ich armii również zdarzały się przypadki paniki ale w mniejszej skali.  

6 czerwca nastąpiła zdecydowana ofensywa syryjska w okolicach Jeziora Tyberiadzkiego. Początkowo Arabowie osiągnęli sukcesy, co było wynikiem ich przewagi liczebnej i zaangażowania głównych sił izraelskich przeciwko Jordanii. Jednak wkrótce przewaga w powietrzu pozwoliła zatrzymać atak. 9 czerwca, po przerzuceniu kolejnych sił z Synaju, Izraelczycy przeprowadzili kontratak na ważne strategicznie Wzgórza Golan – kontrola nad nimi ułatwiałaby obronę północnej części Izraela. Uderzenie zakończyło się błyskawicznym zwycięstwem. Po raz kolejny talentami popisali się izraelscy dowódcy, którzy poprowadzili oskrzydlający manewr przez terytorium Libanu. Syryjczycy wycofywali się w panice, powtarzając schemat z dwóch pozostałych frontów.

Siły izraelskie miały szanse dotrzeć do Damaszku – stolicy Syrii – lecz 10 czerwca ogłoszono zawieszenie broni. Przyczyną tego były naciski ze strony Stanów Zjednoczonych i ZSRR. Związek Radziecki groził interwencją zbrojną w obronie sojuszników. Amerykanie byli gotowi bronić Izraela, ale w pierwszej kolejności próbowali powstrzymać eskalację wojny. Sukces Izraela zadziwił świat. W ciągu sześciu dni jego wojska zajęły Synaj, Zachodni Brzeg Jordanu i Wzgórza Golan, pokonując armie arabskie, pozbawiając ich lotnictwa i dużej części sprzętu pancernego.

 

Konsekwencje

Straty wojsk arabskich wyniosły około 20 tysięcy zabitych, większość samolotów i połowa sił pancernych. Dla porównania Izrael stracił około tysiąca zabitych, kilkadziesiąt samolotów i czołgów. Sama dysproporcja strat wskazuje na skalę klęski wrogów Izraela. Wojna ujawniła wszystkie niedostatki armii państw arabskich: ich marne wyszkolenie i niezdyscyplinowanie. Jednocześnie starcie pokazało, że dobra taktyka i strategia, a także wyszkolenie żołnierzy potrafią zrównoważyć przewagę liczebną przeciwnika.

Granice zaprowadzone drogą wojny dawały Izraelowi możliwości obrony przed kolejną napaścią. Sytuacja strategiczna tego państwa była najlepsza w nowożytnej historii. Z drugiej strony na zajętych terytoriach znalazły się olbrzymie rzesze ludności arabskiej, co stworzyło skomplikowaną sytuację etniczną w powiększonym Izraelu. Jednocześnie zaistniał problem tysięcy palestyńskich uchodźców zgromadzonych w Jordanii i pozbawionych domów oraz kontaktu z rodzinami po drugiej stronie Jordanu. Od razu po zakończeniu walk państwa arabskie rozpoczęły zbrojenia w celu wzięcia odwetu za upokorzenie, co zaowocowało kolejnymi konfliktami w przyszłości. Już w 1973 roku doszło do wojny Jom Kipur, kiedy to Syria i Egipt niespodziewanie zaatakowały Izrael. Po początkowych sukcesach Arabowie ostatecznie znów ponieśli porażkę, choć nie tak dotkliwą jak w 1967 roku.

Wojna przyniosła także zmiany w polityce wewnętrznej uczestniczących państw. W Egipcie, Jordanii i Syrii doszło do niepokojów społecznych spowodowanych klęską. Ich uczestnicy domagali się wyciągnięcia wniosków i rozliczenia winnych. W Syrii przeprowadzono udany przewrót wojskowy, w wyniku którego władzę objął Hafiz al-Asad – ojciec obecnego przywódcy Syrii Baszszara al-Asada. W Izraelu wzrosła popularność odwołujących się do nacjonalizmu ruchów prawicowych, które zyskały większe wpływy polityczne.  

W polityce międzynarodowej wynik wojny był klęską Związku Radzieckiego, który uzbrajał Arabów. Doszło do zaostrzenia relacji Stany Zjednoczone – ZSRR na obszarze Bliskiego Wschodu. Pierwsze z tych państw zaczęło uznawać Izrael za ważnego partnera pozwalającego osłabiać wpływy Moskwy w tym regionie. W związku z tym rozpoczęto proces dozbrajania Izraelczyków w amerykańską broń. Związek Radziecki wymógł na państwach sobie podporządkowanych zerwanie relacji dyplomatycznych z Izraelem. Wojna miała też pewien wpływ na historię Polski: wykorzystano ją do antysemickiej nagonki w roku 1968. W jej rezultacie większość pozostałych po II wojnie światowej Żydów opuściła nasz kraj.

Wojna sześciodniowa zmieniła układ sił na Bliskim Wschodzie, wpłynęła na naturę zaangażowania się Stanów Zjednoczonych i poprawiła położenie Izraela. Walki izraelsko-arabskie trwały jednak nadal, a sam konflikt z różnym natężeniem trwa do dziś.

Autor: Michał Górawski 

Bibliografia:

1.      http://www.nowastrategia.org.pl/wojna-szesciodniowa-i-jej-znaczenie-dla-bliskiego-wschodu/  [dostęp: 24 maja 2020 r.],

2.      https://www.tygodnikprzeglad.pl/szesciodniowy-blitzkrieg/ [dostęp: 24 maja 2020 r.],

3.      https://dorzeczy.pl/swiat/32064/Wojna-szesciodniowa-historyczny-sukces-Izraela.html [dostęp: 24 maja 2020 r.],

4.      https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1706432,1,jak-izrael-wygral-wojne-szesciodniowa.read [dostęp: 23 maja 2020 r. ],

5.      Shindler C., Historia współczesnego Izraela. Warszawa 2011,

6.      Dzieje Arabów. 14 wieków cywilizacji, której nie znamy. Pomocnik historyczny Polityki nr 2/2020

 


sobota, 16 maja 2020

Sprawa Dreyfusa. Prawda kontra honor armii

Alfred Dreyfus. Źródło: domena publiczna.

6 października 1894 roku służby specjalne francuskiej III Republiki, funkcjonujące pod eufemistyczną nazwą „Sekcja Statystyki”, po wstępnym dochodzeniu dotyczącym przekazywania Niemcom informacji, które miały zagrażać bezpieczeństwu Francji, zidentyfikowały jako szpiega na rzecz wrogiego mocarstwa kapitana artylerii Alfreda Dreyfusa. 15 października ten oficer z rodziny alzackich Żydów został aresztowany. Tak rozpoczęła się „Sprawa Dreyfusa” – wielowarstwowy konflikt o zasięgu znacznie wykraczającym poza zwykłą grę służb specjalnych wrogich państw.  Wydarzenia narosłe wokół Dreyfusa stały się najważniejszym konfliktem politycznym ówczesnej Francji i kamieniem milowym w procesie kształtowania się nowoczesnej idei demokratycznego prawa.


Niewinnie skazany

Zapewne nikt nie pamiętałby o Dreyfusie i całej szpiegowskiej aferze na linii Francja – Niemcy,  gdyby nie nadzwyczajne okoliczności jej wybuchu. Kapitan artylerii konsekwentnie twierdził, że jest niewinny. Zaraz po zatrzymaniu odmówił dokonania „honorowego samobójstwa”, zadeklarował miłość do Francji, a oskarżenie uznał za niesłuszne. Mówił prawdę. Prawdziwym zdrajcą był inny francuski oficer, potomek węgierskich arystokratów, Ferdinand Esterhazy. Motywem jego działalności była głęboka niechęć do Francuzów, a zwłaszcza problemy finansowe wynikające z jego hulaszczego trybu życia. Co więcej, francuskie służby były na tropie Esterhazy’ego, ale jego działalność błędnie przypisano niewinnemu Dreyfusowi. Sam proces zatrzymania i skazania Dreyfusa urągał wszelkim zasadom sprawiedliwego procesu. Dowody przeciwko oficerowi żydowskiego pochodzenia były wyjątkowo słabe i opierały się jedynie na sprzecznych grafologicznych ekspertyzach charakteru pisma listu Esterhazy’ego do wojskowego attache ambasady Niemiec w Paryżu Maximiliana von Schwartzkoppena (autor zapowiadał w nim przekazanie tajnych francuskich dokumentów). Na tym tle nie do końca określone kręgi francuskiej generalicji zorganizowały przeciek informacji o zatrzymaniu Dreyfusa do antysemickiej prasy, która natychmiast rozpętała nagonkę przeciw Żydom i zbiorczo posądziła o nienawiść do Francji. Dreyfusa ogłoszono częścią żydowskiego spisku.

Determinacja w dążeniu do skazania kapitana przejawiła się wyjątkowo absurdalnie w wywodzie powołanego przez oskarżycieli biegłego grafologa. Ekspert przedstawił dość groteskowy wywód, z którego wynikało, jakoby Dreyfus podrobił własne pismo w celu dezinformacji służb kontrwywiadu. W decydującym momencie procesu wojskowi posunęli się do ordynarnego oszustwa.

Przygotowano sfałszowane dokumenty przeciw Dreyfusowi, które 22 grudnia 1894 roku, tuż przed wydaniem wyroku, przedstawiono składowi orzekającemu. W rezultacie sędziowie skazali Dreyfusa na dożywotnie zesłanie do kolonii karnej na Wyspę Diabelską nieopodal Gujany Francuskiej. Całe wydarzenie było podwójnie bezprawne. Poza daleko idącym fałszerstwem, na którym zbudowano tajne dossier” obciążające Dreyfusa, nielegalny był sposób przedstawienia dokumentów sędziom, gdyż przepisy wymagały przedstawienia dowodów obronie na kilka dni przed rozprawą.

 

Trzecia Republika

W czasach, gdy rozstrzygały się losy niewinnego oficera artylerii, Francja znajdowała się w stanie trwałej destabilizacji politycznej. Po klęsce w wojnie z Prusami (1870-1871), która pozwoliła dokończyć dzieło jednoczenia Niemiec, upadło cesarstwo Napoleona III, a w jego miejsce powołano III Republikę Francuską.

Jej życie polityczne funkcjonowało w cieniu podszytego strachem rewanżyzmu wobec Niemiec, na rzecz których Francja utraciła Alzację i Lotaryngię. Antagonizm francusko-niemiecki miał stać się jedną z głównych przyczyn wybuchu I wojny światowej. W konsekwencji we Francji wzrósł prestiż armii, w której upatrywano narzędzie odzyskania utraconych ziem na wschodzie i obrony przed niemieckim imperializmem. Wojsko uczyniono też symbolem francuskiej dumy i podstawą tożsamości narodowej. Nastroje społeczne nie sprzyjały więc krytyce armii. Wszystko to dało jej władzę polityczną dalece wykraczającą poza demokratyczne standardy i przywileje, z których generałowie nie zamierzali łatwo rezygnować. Przy tym wszystkim wyżsi rangą oficerowie cechowali się skrajnym konserwatyzmem zarówno politycznym jak i militarnym. Właśnie ta postawa nie pozwoliła przed 1914 r. unowocześnić umundurowania francuskich żołnierzy, przez co w pierwszym etapie Wielkiej Wojny Francuzi szli do walki w kolorowych uniformach, stając się łatwym celem dla wroga. W warstwie politycznej zachowawczość generalicji ujawniła się z pełną mocą właśnie w okresie „afery Dreyfusa”.

Rola armii była tym większa, że III Republikę cechowała częsta zmiana u sterów władzy. W trakcie „sprawy Dreyfusa” doszło nawet do dymisji prezydenta.

Co prawda, cały okres między zakończeniem wojny z Prusami, a I wojną światową odznaczył się pokojem, rozwojem gospodarczym, rozrostem francuskiego imperium kolonialnego oraz bujnym życiem kulturalnym (czas ten określany jest mianem „belle epoque” – piękna epoka), ale liczne warstwy społeczeństwa nie miały zaufania do państwa i jego instytucji. Dotyczyło to zwłaszcza monarchistycznej, konserwatywnej i reakcjonistycznej prawicy, której nie podobał się republikański system rządów i odniesienia do rewolucji francuskiej w symbolice państwowej. Republikę krytykowali też rosnący w siłę socjaliści, uznający ją za państwo burżuazyjne i wrogie wobec klasy robotniczej.   

Na to wszystko nakładały się dynamiczne przemiany ekonomiczne i społeczne, wynikające z gwałtownego procesu industrializacji, jaki przetaczał się przez Europę w drugiej połowie XIX wieku. Nie ominęło to także Francji, która jednak na tle reszty kontynentu wyróżniała się stosunkowo niewielką dynamiką wzrostu demograficznego. Pojawiły się nawet głosy opisujące naród francuski jako „społeczeństwo jedynaków”. Szybciej niż wzrost ludności postępował rozkwit gospodarczy.

 

Antysemityzm znów w modzie

Problemy polityczne Republiki zbiegły się w czasie z narastającą w Europie, nie pierwszą zresztą, falą antysemityzmu. Przyczyn zjawiska należy upatrywać w dynamicznych przemianach społecznych epoki rewolucji przemysłowej, a także w powiązanym z tym rozkwitem często skrajnych w formie nacjonalizmów wśród narodów europejskich.

Radykalni nacjonaliści chętnie kierowali niechęć swoich zwolenników przeciw mniejszościom, a Żydzi ze względu na różnice kulturowe i religijne, szczególnie często znajdowali się na celowniku wyznających takie poglądy ideologów. Dużą rolę odegrały zadawnione, pamiętające średniowiecze antagonizmy między ludnością chrześcijańską, a żydowską. Istotna w ówczesnym antysemityzmie była też konkurencja ekonomiczna, szczególnie w dostępie do wolnych zawodów, którymi tradycyjnie często parała się ludność żydowska. Z tego powodu niechęć wobec Żydów nasilała się w okresach trudności ekonomicznych. We Francji podnoszono przeciw nim nadmierny rzekomo udział w branży finansowej.

Nie należy przy tym ulegać stereotypom o nadzwyczajnym bogactwie tej grupy. Żydzi byli równie zróżnicowani i rozwarstwieni ekonomicznie co reszta ludności. Tylko część z nich stanowiła realną konkurencję dla większości etnicznych w krajach, gdzie mieszkali. Niemniej wszystko to powodowało, że nastroje antysemickie właśnie w tym okresie szczególnie się nasiliły i to w całej Europie.

Przykładem zjawiska w skali kontynentu są pogromy Żydów, jakie przetoczyły się przez Rosję w latach 1881 – 1884 i później w latach 1903 – 1906. Choć przyznać trzeba, że szczególnie druga fala ataków, w pewnej mierze inspirowała władza carska, antyżydowskie nastroje były w ówczesnej Rosji niezwykle silne. Niechęć do Żydów widoczna była też w innych krajach, choć nie zawsze miało to tak brutalny przebieg. We Francji od lat osiemdziesiątych XIX wieku zintensyfikowały swoją działalność środowiska antysemickie wywodzące się z nurtów monarchistycznych, skrajnie konserwatywnych i nacjonalistycznych. Poparcia udzieliła też część Kościoła katolickiego.

W okresie tym namnożyła się antyżydowska literatura i publicystyka, której przejawem we Francji była książka pt. „Żydowska Francja”. Ten przykład uprzedzeń etnicznych promował wizerunek Żyda jako spiskowca, który pragnie przejąć władzę nad Francją. Wytwarzało to nastrój zagrożenia ze strony przedstawicieli tej narodowości, co wielu szybko powiązało z Niemcami, oskarżając Żydów o sprzyjanie zwycięzcom z 1871 r. W tym nurcie w skali europejskiej najsłynniejszą publikacją są „Protokoły Mędrców Syjonu” z 1903 roku. Ta fałszywka, wyprodukowana przez carskie służby specjalne w celu odwrócenia uwagi ludności od problemów reżimu i skierowanie niechęci przeciw „Narodowi wybranemu”, do dziś pojawia się w kontekście rozmaitych teorii spiskowych. Wówczas, posłużyła za „dowód” na istnienie żydowskiego spisku, a jej znaczenie wykroczyło dalece poza Rosję, będąc narzędziem w rękach antysemitów różnej maści.

 

Georges Picquart. Źródło: domena publiczna. 

„Oskarżam!”

Jak można się w tym kontekście domyśleć, zatrzymanie francuskiego oficera, pochodzącego z Alzacji syna żydowskich przemysłowców, była iskrą na beczkę prochu. Początkowo w niewinność Dreyfusa wierzyli głównie jego rodzina oraz adwokat. Wyrok skazujący zapadł jednogłośnie.

Prasa skrajnie prawicowa wykorzystała „Sprawę” do antysemickiej nagonki wpisującej się w opisane powyżej nastroje. Podnoszono znane argumenty o żydowskim spisku i sympatii tej narodowości do Niemiec. Istotnie, jednym z motywów fałszywego oskarżenia Alfreda Dreyfusa, był antysemityzm wysokich rangą oficerów francuskich, którzy niechętnie patrzyli na perspektywę awansów i kariery w wojsku żołnierzy żydowskiego pochodzenia i pragnęli wykluczyć ich z tej możliwości, a być może i z jakiejkolwiek służby państwowej. Kierownictwo brnęło więc w uporze przeciw Dreyfusowi bez względu na zmieniające się okoliczności. Te zaś stawały się coraz bardziej niepokojące.

5 stycznia 1895 roku Dreyfus został publicznie zdegradowany i w towarzystwie obelg wrogiego tłumu odprowadzony do więzienia La Sante, skąd 17 stycznia udał się w podróż na zesłanie. Cały czas, nawet podczas demonstracyjnej, upokarzającej degradacji, zapewniał o swojej niewinności. W lutym brat Alfreda przekazał dziennikarzom pierwsze informacje w celu ujawnienia prawdy, ale początkowo nie odniosło to większego skutku. Przełomem w całej sprawie była nominacja 1 lipca 1895 roku na szefa francuskiego Biura Informacji i podległej mu Sekcji Statystyki podpułkownika Georgesa Picquarta. Picquart był zdolnym oficerem, który do podległej mu jednostki od razu wprowadził organizacyjne usprawnienia. Jednocześnie zdradzał emocje antysemickie i był całkowicie przekonany o winie Dreyfusa. Przy tym wszystkim był też jednak uczciwy.

Wiosną roku 1896 francuskie służby wpadły na trop działalności Esterhazy’ego – prawdziwego autora listu do niemieckiego dyplomaty, na podstawie którego skazano Dreyfusa. Sytuacja zrodziła coraz poważniejsze wątpliwości Picquarta, który w lipcu tego samego roku, otwierając tajne dossier użyte w decydującym momencie procesu  Dreyfusa, ze zdumieniem odkrył miałkość dowodów przeciw kapitanowi. Wcześniej był przekonany, że „jednoznaczne dowody”, o których mówili jego zwierzchnicy składają się na solidną i niepodważalną dokumentację. Oficer zauważył podobieństwo pisma z dokumentu przechwyconego podczas inwigilacji niemieckiej ambasady, niewątpliwie autorstwa prawdziwego zdrajcy, z listem do niemieckiego dyplomaty rzekomo autorstwa Dreyfusa. Na przestrzeni kolejnych tygodni podpułkownik przeprowadził prywatne śledztwo, które doprowadziło go do wniosku, iż Dreyfus został niesłusznie skazany, a zdrajcą jest ktoś inny.

Pierwsze kroki Picquart skierował do swoich zwierzchników. Ci jednak wykazali się zupełnym brakiem zainteresowania, a wręcz napiętnowali prywatne śledztwo oficera służb. Kiedy więc w kolejnych miesiącach w prasie pojawiły się pierwsze wątpliwości co do ważności procesu, kierownictwo wojska odpowiedziało przeciekami zawierającymi część, dodatkowo jeszcze spreparowanych dokumentów dowodzących winy Dreyfusa.

6 listopada Bernard Lazare, dziennikarz utrzymujący kontakt z Mathieu Dreyfusem – bratem skazanego – po raz pierwszy podważył wyrok w broszurze „Pomyłka sądowa. Prawda o aferze Dreyfusa”. Tekst został wydany w Brukseli i przekazany wybranym odbiorcom, ale wywołał szerokie komentarze wśród elit paryskich. W drugiej połowie tego roku w coraz gorętszej atmosferze, wciąż dążący do prawdy i przez to niewygodny Picquart został karnie zesłany do Tunezji, na rozkaz generała Charles’a-Arthura Gonse’a – niewątpliwy dowód zamieszania generalicji w utrzymywaniu nieprawdziwych zarzutów.

Sprawa nabrała dynamiki w roku następnym. W czerwcu 1897 roku urlopowany Picquart wyjawił prawdę adwokatowi Louisowi  Leblois. Prawdopodobnie zrobił to celowo, zdruzgotany faktem, że wydano straszny wyrok na niewinnego człowieka. Leblois sprawą zainteresował dwóch ludzi kluczowych dla ostatecznego rozstrzygnięcia afery – wiceprzewodniczącego Senatu Augusta Scheurera-Kestnera i pisarza Emila Zolę.

Scheurer-Kestner, przekonany teraz o niewinności Dreyfusa, rozpoczął kampanię polityczną na rzecz wznowienia jego procesu. W jej ramach odbył szereg spotkań, począwszy od prezydenta republiki Felixa Faure, na ministrze wojny Jean-Baptiste Billot skończywszy. Przeciwnicy Dreyfusa rozpoczęli przeciw politykowi kampanię oszczerstw, kierując zarzuty o sympatyzowanie z żydowskim spiskiem. Jednocześnie kręgi oficerskie za pomocą komendanta Henry’ego – dawnego podwładnego Picquarta – rozpoczęły akcję dyskredytacji podpułkownika przedstawianego teraz jako twórcę listu Esterhazy’ego, który obudził w nim wątpliwości co do winy Dreyfusa. Dokument miał być falsyfikatem przygotowanym na zlecenie żydowskich protektorów szpiega.

W ten sposób narodził się konflikt, który podzielił francuską opinię publiczną na domagających się sprawiedliwości „dreyfusistów”  oraz   wierząących w wyrok „antydreyfusistów”. Przy czym pamiętać należy, że w początkowym okresie istnienia stronnictwa broniącego kapitana jego członkowie stanowili niepopularną garstkę. Scheurer-Kestner długo był jedynym politykiem w tym gronie. W każdym razie, jako jedyny głośno wyrażał swoje wątpliwości, za co spotkało go usunięcie z funkcji wiceprzewodniczącego Senatu. Picquart był szykanowany i kompromitowany. Społeczeństwo w większości wierzyło w oskarżenie, czemu sprzyjały nastroje antysemickie.

Sytuację utrudniała postawa francuskiej armii, która w fałszowaniu kolejnych dowodów przeciwko Dreyfusowi i jego obrońcom posunęła się nawet do wybielania Esterhazy’ego. Ten niemiecki szpieg długo cieszył się niewyjaśnioną do dziś w przekonujący sposób protekcją francuskich służb. Dowody na jego winę były znane już w listopadzie 1897 roku. Przeprowadzono nawet śledztwo, które spiesznie zamknięto w sposób potwierdzający winę Dreyfusa. Generalicja bez żenady korzystała ze wszelkich środków służących utrzymania wyroku wydanego na Alfreda Dreyfusa z zaangażowaniem prasy włącznie.

Korzenie takiej postawy są trudne do jednoznacznego wyjaśnienia. Wielu generałów nie życzyło sobie obecności Żydów na stanowiskach oficerskich. Dreyfus był więc w dużej mierze prześladowany za swoje pochodzenie. Z pewnością oprócz tego wielkie znaczenie miał strach armii przed utratą zaufania społecznego wobec ujawnienia tak tragicznej pomyłki. Upór w trwaniu przy kłamliwym oskarżeniu był więc połączeniem antysemityzmu, korporacyjnej logiki obrony dobrego imienia własnej grupy i ambicji poszczególnych generałów, którzy nie mieli ochoty rezygnować z uprzywilejowanej pozycji.

Jednak, pomimo tak zmasowanego oporu, grono wątpiących w winę kapitana Dreyfusa stale się poszerzało. Dobrze ujął to Zola – który rzucił na szalę obrony Dreyfusa swe talenty wielkiego pisarza – gdy w listopadzie 1897, w pierwszym artykule na ten temat  na łamach „Le Figaro”, napisał: „prawda jest w drodze i nic jej nie zatrzyma”. W tym właśnie czasie wybuchły barwnie opisywane w literaturze spory o „Sprawę”, które dzieliły rodziny i wywoływały gorące kłótnie. Przy czym, jak wspomniano większość bardzo długo wierzyła armii. Poza tym na francuskiej prowincji afera nie była tak szeroko znana i komentowana. Przez długie miesiące Dreyfus był tematem rozważań paryskich elit, w większości mu nieprzychylnych. Nie powstrzymało to jednak zaogniania istniejących sporów. Do obrońców Dreyfusa dołączył George Clemenceau – w przyszłości najwybitniejszy chyba polityk III Republiki, ojciec zwycięstwa w wojnie światowej, a teraz krewki publicysta.

W roku 1898 ofensywa „dreyfusistów” nabrała rumieńców. Clemenceau wprost, w oparciu o informacje od Picquarta (aresztowanego w styczniu tego roku), domagał się ukarania Esterhazy’ego jako zdrajcy. 13 stycznia doszło do chyba najbardziej znanego i zapisanego w zbiorowej pamięci epizodu afery Dreyfusa. Emile Zola opublikował na łamach czasopisma „L’Aurore” list otwarty do prezydenta Republiki, któremu Clemenceau nadał tytuł „J’accuse”, „Oskarżam”. 

Autor uderzył w oskarżycieli Dreyfusa. Oskarżył elity armii i Republiki o antysemityzm oraz świadome ukrywanie prawdy w obronie korporacyjnego interesu wojska. Domagał się osłabienia politycznej roli generalicji. Przede wszystkim jednak bronił niewinności żydowskiego oficera, a oskarżycieli posądził o zbrodnię sądową i świadomą ochronę prawdziwego przestępcy. List wywołał protesty i uczynił Zolę niemal wrogiem publicznym. Minister wojny generał Billot złożył pozew przeciw pisarzowi. Wybuchły demonstracje i zamieszki o antysemickiej motywacji. Dreyfusiści szli jednak dalej. 15 stycznia przedstawili listę intelektualistów (określenie wypromowane zresztą przez Clemenceau kilka dni później), którzy domagali się uniewinnienia zdegradowanego kapitana.

Przeciwnicy oficera o żydowskich korzeniach robili wszystko co w ich mocy, aby za wszelką cenę zatuszować prawdę i obronić nieskazitelny wizerunek armii. W kolejnych miesiącach doszło do dwóch procesów Zoli, które zakończyły się w lipcu 1898 r. wyrokiem skazującym pisarza na rok więzienia i grzywnę. Autor „Oskarżam” uciekł do Anglii. Rozprawy przeprowadzane przeciw Zoli obfitowały w burzliwe sytuacje. Przewodniczący składu sędziowskiego próbował oddzielić oskarżenie ze strony armii od sprawy Dreyfusa, Picquart oskarżony przez Henry’ego o kłamstwo, wyzwał go na pojedynek, który wygrał. Generałowie przed sądem niedwuznacznie sugerowali, że skoro słynny pisarz i jego zwolennicy podważają zaufanie do armii, oni chętnie oddadzą ją w inne ręce. Był to jawny szantaż. W obronie wizerunku wojska próbowano wykazać, że jakiekolwiek podważanie jej uczciwości jest wystąpieniem przeciw narodowi francuskiemu. W kwietniu 1898 roku wściekły tłum obrzucał Zolę kamieniami. Picquart został w końcu osadzony w więzieniu, pod pretekstem rozpowszechniania tajnych dokumentów. W rzeczywistości był szykanowany przez armię miesiącami, od momentu gdy odważył się dążyć do uniewinnienia kapitana.

W tym czasie poszczególne frakcje polityczne i środowiska społeczne zmuszone były do określenia się po jednej ze stron. Uciec od tego próbowali socjaliści, którzy zdefiniowali aferę jako konflikt burżuazyjny, znajdujący się poza sferą zainteresowań proletariatu. Z czasem jednak przeszli na pozycje przychylne Dreyfusowi. Wpływ na to wywarły środowiska związków zawodowych, które szybciej niż politycy lewicy wyczuły wagę sporu. „Antydreyfusiści” poza armią mogli liczyć na poparcie antysemickiej opinii, a także sympatię większości francuskich mieszkańców Algierii, tradycyjnie reprezentujących najbardziej skrajne i nacjonalistyczne stanowisko. 

Zróżnicowana była rola i postawa Kościoła. Zwykle twierdzi się, iż hierarchia katolicka, powodowana konserwatyzmem  i antysemityzmem, popierała armię i wyrok na Dreyfusa. Prawda jest dalece bardziej skomplikowana. Rzeczywiście, silne środowiska katolickie prowadziły agitację w obronie niesłusznego wyroku. Prasa prowadząca nagonkę przeciw Żydom była silnie powiązana z Kościołem, ale zdecydowana większość hierarchów zachowywała się niezwykle powściągliwie. Były także środowiska katolickie, które z pozycji chrześcijańskich wartości domagały się sprawiedliwości dla Dreyfusa. W tym gronie na szczególną uwagę zasługuje pionier dialogu chrześcijańsko-żydowskiego (ponad 60 lat przed Soborem Watykańskim II) Charles Peguy. Takich uczonych i intelektualistów katolickich było więcej. Generalnie, katoliccy „dreyfusiści” wywodzili swoją postawę ze sprzeciwu wobec antysemityzmu, a także wyprowadzonego z głębokiego zrozumienia teologii katolickiej szacunku dla praw jednostki. Postawy takie nie stanowiły większości, ale też nie były tak rzadkie jak się często uważa. Pogląd o jednoznacznym „antydreyfusizmie” katolików wynikał z faktu powiązań bardziej konserwatywnych środowisk kościelnych z tym stronnictwem oraz ze znaczącego poparcia, jakiego Dreyfusowi udzieliły ugrupowania antyklerykalne.     

 

Rewizja procesu

Gdy zaostrzano represje wobec czołowych zwolenników rewizji wyroku, w czerwcu 1898 roku nowym ministrem wojny został Godefroy Cavaignac – przekonany o winie Dreyfusa. Ów polityk był jednak wystarczająco uczciwy, by w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie ukrywać prawdy, gdy stała się ona oczywista. W sierpniu na jaw wyszło fałszowanie dokumentów przeciw Dreyfusowi. Henry przyznał się do udziału w sfabrykowaniu dowodów, został zatrzymany po czym… popełnił samobójstwo w celi w dość niewyjaśnionych okolicznościach. Będąc praworęcznym miał poderżnąć sobie gardło zamkniętą brzytwą trzymaną w lewej ręce. Oczywistym było, że ten oficer, nie najwyższy rangą, nie działał sam i realizował zalecenia i oczekiwania przełożonych. We wrześniu tego samego roku Cavaignac podał się do dymisji pod wrażeniem dokonanych odkryć. Decyzja ta często jest krytykowana. Podnosi się, że minister mógł zamiast rezygnować z władzy wykorzystać ją do naprawienia niesprawiedliwości. Niemniej oszustwo zostało jednoznacznie potwierdzone, a droga do uniewinnienia Dreyfusa otwarta.

We wrześniu, na wniosek żony kapitana, została otwarta procedura rewizji procesu z 1894 roku. Oficjalnie sąd podejmuje decyzję w tej sprawie w październiku. Od tej chwili wydarzenia postępują szybko. W listopadzie szczególnie aktywizują się katolickie środowiska intelektualne przyjazne Dreyfusowi. Jeden z ich przedstawicieli – ksiądz Pichot – posunął się nawet do publikacji tekstu na rzecz rewizji procesu w prasie antysemickiej. Jednak do ponownego rozpatrzenia sprawy doszło dopiero w czerwcu następnego roku. Do tego czasu musiały nastąpić zmiany polityczne.

Kontrowersyjny prezydent Faure umarł w lutym 1899 roku i został zastąpiony przez przychylnego sprawie rewizji Emile Loubet. Niewątpliwie było to świadectwo spadku liczebności przeciwników Dreyfusa, choć o jego zwycięstwie nie zadecydowała sama afera. Środowiska radykalne próbowały zareagować na ten fakt zupełnie nieudaną próbą puczu wojskowego. Okazało się, że determinacja armii do obrony swego imienia osłabła, a w każdym razie nie była wystarczająca, by sięgnąć po przemoc. W tym czasie doszło też do kilkukrotnej zmiany na stanowisku ministrów wojny. „Sprawa” dzieliła coraz bardziej, wstrząsając francuską polityką. Na tym tle Loubet przeprowadził reformy laicyzujące państwo i ograniczające polityczną rolę armii.

3 czerwca postanowiono o rozpoczęciu rewizji procesu Dreyfusa. Wkrótce po tym Zola wrócił do Francji, a Picquart został oczyszczony z zarzutów. W lipcu główny bohater afery powrócił do kraju. Przywrócono mu stopnie wojskowe, po transporcie znacząco poprawiły się też warunki uwięzienia. Zesłanie na Wyspę Diabelską było wyjątkowo brutalną karą. Dreyfus funkcjonował w samotności, strażnicy nie mogli utrzymywać z nim kontaktów. Przez pewien czas na noc skuwano kapitana kajdanami. Biorąc pod uwagę okoliczności zesłania, wykluczające jakąkolwiek ucieczkę, było to akt bezinteresownej opresji. Zresztą wielu przeciwników skazanego nie kryło, że liczy iż w tropikalnych warunkach Dreyfus umrze, co rozwiąże problem jego odwołujących się do sumienia obrońców. Pod koniec czerwca 1899 roku powołany został nowy, centrolewicowy rząd z Pierre-Marie-Rene Waldeck-Rousseau jako premierem. Tandem Waldeck-Rousseau – prezydent Loubet postanowił raz na zawsze zakończyć aferę w sposób korzystny dla niewinnie skazanego Żyda.

Nowa ekipa rządząca musiała się jednak liczyć z oporem wojskowych, tak długo utrzymujących fikcję wyroku z 1894 roku. Rewizja, która odbyła się w Rennes, była więc próbą kompromisu. Dreyfusa uznano winnym, ale wobec okoliczności łagodzących wyrok skrócono do poziomu 10 lat więzienia. Wkrótce potem, 19 września 1899 roku prezydent na wniosek premiera ogłosił akt łaski dla Alfreda Dreyfusa, który wyszedł na wolność. Bez wątpienia politycy stojący w tym momencie na czele Republiki wierzyli w winę Esterhazy’ego. Wiedzieli, że wyrok był krzywdzący. Jednak w czasach rosnącego napięcia w Europie i „zbrojnego pokoju” między mocarstwami nie chciano publicznie upokarzać armii.

 

Emile Zola - autor listu "Oskarżam!". Źródło: domena publiczna.

Odpowiedzialność i konsekwencje

Prawdziwy zdrajca, Ferdinand Esterhazy we wrześniu 1898 roku uciekł do Belgii. Zola i Picquart zostali ostatecznie uniewinnieni aktem łaski z grudnia 1900 roku. Niektórzy czołowi przywódcy przeciwników Dreyfusa zostali skazani na wygnanie lub areszt pod zarzutem antypaństwowych spisków. Emile Zola zmarł w 1902 roku. Georges Picquart, człowiek który w imię uczciwości rzucił na szalę swoją karierę, ostatecznie został awansowany na generała, a w roku 1906 objął funkcję ministra wojny. Alfred Dreyfus doczekał się ostatecznej sprawiedliwości za błędny wyrok i poniewierkę na zesłaniu. 12 lipca 1906 roku uznano go za całkowicie niewinnego. Przywrócony do czynnej służby, walczył na frontach I wojny światowej i dosłużył się rangi pułkownika.

Jednoznaczną odpowiedzialność za błędy podczas procesu, oszustwo i ostatecznie skandaliczne obwinienie Dreyfusa, ponosi kadra kierująca francuską armią. Motywy tych działań nie zostały całkowicie wyjaśnione. Z pewnością wpłynął na jej postawę opisany wyżej antysemityzm i konserwatywne poglądy wysokich oficerów, a ponadto paranoja antyniemiecka, każąca doszukiwać się spisków i zdrady na rzecz Niemiec oraz chęć obrony wizerunku armii. Wielu „antydreyfusistów” wprost twierdziło, że nawet jeśli Dreyfus jest niewinny, nie należy tego udowadniać, gdyż zniszczyłoby to prestiż wojska, a tym samym doprowadziło do obniżenia zdolności Francji do zemsty na Niemcach za wojnę z lat 1870 – 1871. Istnieją też inne wątki „Sprawy Dreyfusa”. Esterhazy długo był lekceważony, jako szpieg. Henry – który miał zbyt niską rangę na całkowicie samodzielne działanie – posunął się nawet do kontaktów z tym zdrajcą. Proces szpiega został przeprowadzony tylko po to, by za pomocą uniewinnienia wzmocnić wiarygodność zarzutów wobec Dreyfusa. Wszystko to trudno wytłumaczyć, choć być może kluczem jest świadome złożenie prawdy na ołtarzu honoru armii.

Afera Dreyfusa okazała się jednym z najważniejszych wydarzeń w procesie kształtowania nowoczesnego demokratycznego państwa prawa. Dla bieżącej polityki francuskiej oznaczała gwałtowne przemiany. Nastroje i sympatie opinii publicznej zmieniały się z wyborów na wybory. W 1899 roku popularnością wyborców cieszył się Loubet, by już w następnym roku elekcję samorządową mogła wygrać nacjonalistyczna prawica. Z tej destabilizacji i atmosfery narastających konfliktów. częściowo wynikających ze „Sprawy” a częściowo tylko przez nią pobudzonych, wyłonił się znacząco odmienny obraz Francji. Afera przyspieszyła proces laicyzacji państwa i ograniczyła zasięg postaw antysemickich. Jednocześnie uświadomiła konieczność ustanowienia cywilnej kontroli nad armią, była przełomem w domaganiu się przestrzegania procedur sądowych i zasady domniemania niewinności.

Antysemityzm i tendencje radykalnie nacjonalistyczne utrzymywały się jednak we Francji przez kolejne lata. Wyrazem tego były skierowane przeciw Żydom i popierane przez część społeczeństwa działania kolaboracyjnego rządu Vichy w okresie II wojny światowej. Z drugiej strony na liście ratujących Żydów w czasie Holokaustu „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” więcej niż Francuzów jest tylko Polaków i Holendrów. Bez wątpienia w sprawie Dreyfusa nie chodziło tylko o niewinnie skazanego oficera żydowskiego pochodzenia, ale raczej o kwestie najbardziej fundamentalne, rozstrzygające o prawach jednostki.

 Autor: Michał Górawski 

 

Bibliografia:

1.       Horoszewicz M., Sprawa Dreyfusa. Ostrzeżenie sprzed wieku, Warszawa, 2017,

2. https://www.wprost.pl/historia/10284548/sprawa-dreyfusa-czyli-spor-o-wizje-francuskiej-republiki-kim-byl-bohater-filmu-oficer-i-szpieg-polanskiego.html [dostęp: 14.05.2020],

3.      https://histmag.org/Sprawa-Dreyfusa-pomylka-ktora-uksztaltowala-fundament-ustrojowy-III-Republiki-Francuskiej-19961/ [dostęp: 14.05.2020],

4.      https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,25536697,j-accuse-emila-zoli-czyli-o-co-chodzilo-w-sprawie-dreyfusa.html [dostęp: 15.05.2020],

5.       Simms Brendan, Taniec mocarstw. Walka o dominację w Europie od XV do XXI wieku, Poznań, 2015,

6.       Chwalba A. Historia powszechna. Wiek XIX, Warszawa, 2009,


niedziela, 3 maja 2020

Trudna droga do Konstytucji 3 maja


Obraz Jana Matejki "Konstytucja 3 maja 1971 roku" źródło : domena publiczna 



Rozkład ustroju Rzeczpospolitej Obojga Narodów

XVIII wiek w całej pełni pokazał patologie ustroju politycznego Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Co prawda, kryzys widoczny był już w poprzednim stuleciu, a jego najgłębsze przyczyny sięgają XV wieku, ale dopiero pod rządami saskiej dynastii Wettynów degrengolada szlachty i rozkład ustrojowy sparaliżował działanie państwa.  
Rzeczpospolita zawsze była państwem obdarzonym słabą władzą królewską. Kluczowe decyzje podejmował Sejm walny złożony z Izby Poselskiej (potocznie określaną mianem Sejmu) i Senatu. Senatorami byli biskupi i najważniejsi urzędnicy państwa, natomiast posłów wybierała szlachta podczas sejmików ziemskich. Izba, posiadająca najrozleglejsze uprawnienia, ze względu na sposób swojego wyboru reprezentowała średnią szlachtę, w odróżnieniu od Senatu zdominowanego przez magnatów. Wymóg jednomyślności obowiązywał w tym organie od zawsze. Nie było to zresztą nic dziwnego. Konsensus był wymagany w większości istniejących wtedy parlamentów. Według niektórych historyków wywodzi się to z czasów przedchrześcijańskich wieców plemiennych, gdzie podejmowano decyzje kolegialnie, ale sprzeciw nie był tolerowany. Zakładano więc, że wszystkie działania muszą mieć akceptację ogółu. Niezależnie od tego czy taki trop jest słuszny, bez wątpienia Sejm Rzeczpospolitej nie był żadnym wyjątkiem pod względem sposobu podejmowania uchwał. Rzecz w tym, że w drugiej połowie XVII upowszechniła się praktyka stosowania liberum veto – sprzeciwu, do którego miał prawo każdy poseł, a który skutkował zerwaniem obrad oraz unieważnieniem wszystkich uchwał na nim podjętych. Zasada miała zapobiec korumpowaniu posłów (w domyśle przez króla) i zapewnić równouprawnienie wszystkich dzielnic państwa. Jednak, gdy pod wpływem strat wojennych obniżyła się pozycja ekonomiczna średniej szlachty jej przedstawiciele coraz częściej stawali się klientami magnatów, którzy rozrywali państwo w imię partykularnych interesów i wykorzystywali uległych sobie szlacheckich przedstawicieli do zrywania obrad.
Z liberum veto i podatności zubożałej szlachty na korupcję korzystali też dyplomaci obcych mocarstw, którzy zrywali sejmy, aby powstrzymać negatywne dla siebie decyzje. Największą skalę zjawisko osiągnęło w pierwszej połowie XVIII wieku, zwłaszcza za panowania Augusta III, kiedy starcia między magnackimi koteriami wspieranymi przez obce mocarstwa, a zwłaszcza Rosję, doprowadziły proces załamania Sejmu do szczytu. Jedyną możliwością obejścia zasady jednomyślności było obradowanie pod węzłem konfederacji, bowiem w takich warunkach decyzje podejmowano większością. Ten kruczek prawny wykorzystywano w okresie podejmowanych prób reform.
Kolejnym czynnikiem niszczącym ówczesny parlamentaryzm był mandat imperatywny wybranych na sejmikach posłów. Innymi słowy, przedstawiciel szlachty wysłany na obrady musiał ściśle wykonywać instrukcje sejmikowe z jego rodzimego województwa. Wobec rozległości państwa, podatności szlachty na wpływy magnatów i konieczności jednomyślności w praktyce prawo to paraliżowało ustawodawczą działalność Izby, ponieważ instrukcje ograniczały możliwość kompromisu i zmiany zdania w wyniku perswazji.
Słabość ustroju Rzeczpospolitej wynikała nie tylko z niesprawności Sejmu. Aparat wykonawczy państwa był dramatycznie słaby. Władza króla pozostawała mocno ograniczona, a szlachta nie wykreowała żadnego innego organu egzekwującego decyzje. Czasem Sejm powoływał specjalne komisje do rozwiązania jakieś sprawy, ale zazwyczaj nie przynosiło to większego skutku. W konsekwencji nawet uchwalone rozwiązania w rodzaju nowych podatków czy przepisów, pozostawały na papierze, bo w wielu przypadkach można je było zwyczajnie ignorować. To zjawisko także istniało już w XVI wieku, ale słabość państwa, klęski militarne i wpływy sąsiadów sprawiły, że właśnie 200 lat później stało się to niezwykle widoczne. Sprawy sądowe, w których zresztą lubowali się „panowie bracia”, ciągnęły się latami, czasem przez pokolenia.
Inne państwa na przestrzeni poprzednich wieków również mierzyły się z takimi problemami. Ale od końca XVII wieku przez Europę przetacza się fala reform ustrojowych zaprowadzających różne formy pełnego lub częściowego absolutyzmu monarszego z silnym aparatem wykonawczym i skuteczną biurokracją. Rzeczpospolita w tym czasie stoi w miejscu, a wszelkie koncepcje reformatorskie upadają wobec sprzeciwu skorumpowanej i konserwatywnej szlachty. Senat też nie stanowił podpory królewskiej władzy. Główne urzędy w państwie (w tym dowodzącego wojskiem hetmana wielkiego) były obsadzane dożywotnio. Trafiali na nie często ludzie niekompetentni, którzy nie czuli się nawet w obowiązku lojalności wobec króla.
W obliczu paraliżu parlamentu jego rolę często przejmowały sejmiki, które przynajmniej do czasu, okazywały się mniej skłócone i bardziej zdolne do działania. Nie można było jednak od nich oczekiwać skutecznej pracy państwowej. Wszak były to ciała regionalne. Wolna elekcja, drogą której wybierano monarchów, otwierała z kolei możliwość ingerencji obcych mocarstw w politykę kraju. 
Magnaci, poza korumpowaniem posłów, także z innych powodów byli poważnym problemem ustrojowym. Ci niezwykle bogaci szlachcice, którzy dorabiali się majątku z pracy chłopów pańszczyźnianych na ogromnych latyfundiach ziemskich, wprost sabotowali politykę państwa. Wystawiali własne armie, nieraz nieźle wyekwipowane i wyszkolone, prowadzili odrębną politykę zagraniczną, zazwyczaj wprost sprzeczną z ogólnokrajową i podporządkowywali organy władzy centralnej swym rodowym interesom. Nie jest więc przypadkiem fakt, że spośród posłów zrywających kolejne sejmy największą grupę stanowią przedstawiciele ziem litewskich i ukraińskich, gdzie fortuny magnackie były większe, a ich wpływy bardziej znaczące.
Polityka zagraniczna czasów saskich z reguły była podporządkowana interesom i ambicjom władców z Saksonii. Zresztą, według prawa Sejm miał kontrolować także tę sferę, co w opisanych wyżej realiach w zasadzie uniemożliwiało prowadzenie skutecznej gry na arenie międzynarodowej. Ostatnim elementem pokazującym upadek Rzeczpospolitej była jej obronność. Od czasu kontrolowanego przez Rosję „Sejmu Niemego” (nazwanego tak ponieważ aby uniknąć zerwania zakazano posłom wypowiedzi) Rzeczpospolita mogła posiadać 24 tysiące żołnierzy. W tym czasie ościenne państwa wprowadzały programy rozbudowy armii, przez co nawet mniej ludne Prusy zaczęły dysponować kilkukrotną przewagą liczebną. Co więcej i ta skromna liczba była w praktyce fikcją. Upowszechnił się bowiem system „martwych dusz”, w ramach którego oficerowie dla własnej korzyści pobierali żołd za żołnierzy, których nie rekrutowano. Do tego było to wojsko źle wyszkolone, a jego część stanowiły przestarzałe już formacje w rodzaju husarii, która wobec rozwoju broni palnej straciła swoją dawną sławę. Z powodów finansowych armii brakowało prochu i armat. Hetmani mianowani spośród magnatów ze względów politycznych, byli niekompetentni i nie dbali o powierzone im wojsko. Dostrzegali to nawet współcześni, w tym pamiętnikarz Jędrzej Kitowicz, który określił naszą armię, jako bardziej nadającą się do parady niż walki.
W tym katastrofalnym obrazie widoczne są jednak też jasne strony. Po wojnie północnej (1700-1720) w kraju postępował rozwój gospodarczy, do czego przyczyniała się także polityka monarchów. Co prawda przerywany kolejnymi wojnami, w których Rzeczpospolita nie brała udziału, ale była przez walczące strony traktowana, jako rodzaj „karczmy zajezdnej”. Generalnie w końcowej fazie rządów Augusta II i za panowania Augusta III widoczny był wzrost liczby ludności i poprawa sytuacji ekonomicznej. Wszystko to pobudzało w mocniej stojącej na nogach szlachcie ducha reform.

Próby reform

Pierwsze myśli reformatorskie zaczęły pojawiać się już w XVII wieku, kiedy to próbę zmian podjął Jan II Kazimierz. Obejmowały one głównie przeprowadzenie elekcji następnego króla za życia poprzednika. Bardziej usystematyzowany projekt stworzył w pierwszej dekadzie XVIII w., w okresie zupełnego załamania nawy państwowej w trakcie wojny północnej, Stanisław Dunin-Karwicki. Ten wybitny szlachecki publicysta wyznający kalwinizm opracował program ograniczenia liberum veto tak, aby dotyczył tylko konkretnej ustawy i to nie we wszystkich sprawach. Proponował ograniczenie władzy królewskiej, ale też zastąpienie jej sprawnym, efektywnym sejmem zdolnym skutecznie egzekwować podjęte decyzje. Jego projekt zdobył pewną popularność wśród średniej szlachty, ale nigdy nie wszedł w życie. Wpłynął jednak na myśl późniejszych działaczy politycznych. Ukształtował ich także wpływ idei oświecenia, które powstało w Anglii, a wzmocnione i przekształcone we Francji promieniowało na całą Europę. Wśród najważniejszych myślicieli nurtu reformatorskiego wymienić należy Stanisława Konarskiego, Mateusza Białłozora, Józefa Załuskiego, Stanisława Poniatowskiego (ojca późniejszego króla), Hugona Kołłątaja i Stanisława Staszica. Reformatorskie dążenia popierali też ludzie kultury, jak Ignacy Krasicki. Ich projekty były zróżnicowane, wszystkie jednak dążyły do reform ustrojowych i usprawnienia państwa.
Sporną kwestią był fakt czy należy to uczynić drogą wzmocnienia króla, czy poprzez usprawnienia sejmu, przy czym to drugie stanowisko przeważało. Politycznym reprezentantem tendencji reformatorskich była ukształtowana za panowania Augusta III Familia – stronnictwo, czy może raczej koteria, ukształtowana wokół rodu Czartoryskich i ich krewnych. Nazwa wywodzi się powinowactwa głównych przedstawicieli frakcji. Czartoryscy znajdowali się pod silnym wpływem idei oświecenia i dążyli do racjonalizacji ustroju Rzeczpospolitej. Choć przynajmniej część z nich dążyła także do osobistych korzyści, program Familii, którego głównym autorem był wspomniany Poniatowski, dążył do wzmocnienia władzy wykonawczej, usprawnienia sejmu i administracji państwa, a także do głębokich reform skarbowych. Ze względu na niekorzystną sytuację międzynarodową i faktyczny (choć jeszcze nie formalny) protektorat Rosji nad krajem Czartoryscy upatrywali szansy w przymierzu z Rosją. Myślano nawet o unii personalnej. Wielu uważa to za błąd polityczny tego środowiska, ale na obronę tej kalkulacji można dodać, że Rosja była jednym z najważniejszych mocarstw europejskich i do wyzwolenia Rzeczpospolitej z jej kurateli potrzebna byłaby niebywale korzystna koniunktura międzynarodowa. Słabością Familii było jej słabe oparcie wśród konserwatywnych mas szlacheckich.
Tymczasem w 1763 roku umarł August III, a szlachta miała się zgromadzić na kolejnej elekcji. Familia wykorzystała to do uchwycenia władzy w ręce i zorganizowała zamach stanu do pomocy wzywając wojska rosyjskie. Sejm konwokacyjny (odbywający w okresie bezkrólewia), z którego wykluczono nieprzychylnych Czartoryskim posłów i obradujący jako konfederacja podjął pierwsze konkretne reformy ustrojowe. Zlikwidowano możliwość pobierania ceł przez magnatów wprowadzając generalną opłatę celną do skarbca państwowego. Ograniczono liberum veto wyłączając od tej zasady decyzje skarbowe, uwolniono posłów od instrukcji poselskich, utworzono centralne komisje skarbowe i wojskowe, uchwalono lustrację królewszczyzn i szereg innych mniej istotnych decyzji. Był to bez wątpienia sejm reformatorski. Ale opieka rosyjska miała swoją cenę. Sejm przystał bowiem na ratyfikację potwierdzającego zdobycze rosyjskie na Rzeczpospolitej traktatu Grzymułtowskiego z 1686 roku, uznawał carycę Katarzynę za cesarzową Wszechrusi (co potencjalnie otwierało możliwość pretensji rosyjskich do ziem ukraińskich i białoruskich) i tytuł króla w Prusach. Co gorsza, reformy nie przetrwały długo. W tym samym roku na króla wybrano Stanisława Augusta Poniatowskiego, syna jednego z liderów Familii, która tym samym osiągnęła szczyt potęgi. Ale szybko okazało się, że liczenie na rosyjskie poparcie dla reform opiera się iluzorycznych założeniach. Sejmy z lat 1766 i 1768 wycofały większość zmian, pozostawiając najskromniejsze w założeniach. Co gorsza, parlament z 1768 r., który przeszedł do historii jako „Sejm Repninowski” od nazwiska Nikołaja Repnina – carskiego ambasadora – wprowadził w życie „prawa kardynalne”, które utwierdzały główne patologie systemu politycznego kraju i formalizowały status Rzeczpospolitej jako protektoratu rosyjskiego. Wykorzystano do tego sprawę uprawnień dla innowierców, które ku wściekłości szowinistycznej części szlachty forsował osławiony Repnin. Choć w Rzeczpospolitej sytuacja różnowierców była lepsza niż w wielu krajach Europy (wliczając w to Rosję) caryca przedstawiała zachodnią sąsiadkę swej monarchii, jako siedlisko katolickiego fundamentalizmu. Sprawa innowierców, w gruncie rzeczy, miała służyć za rodzaj pretekstu do późniejszych ingerencji w sprawy wewnętrzne Rzeczpospolitej, rzekomo w obronie oświeceniowej idei tolerancji.
Panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych w historii. Według „czarnej legendy” Poniatowski miał być władcą niezdecydowanym, nieudolnym i słabym, który ponosi współodpowiedzialność za zagładę państwa i trwające przeszło 100 lat zabory. Jego obrońcy podnoszą trud reform w dramatycznych warunkach, które nie udały się gdyż na ratunek było zwyczajnie zbyt późno. Rozwiązanie tego konfliktu pozostawiam Czytelnikom. Ale trudu podjęcia reform królowi odebrać nie można. Kolejna próba została podjęta podczas sejmu rozbiorowego.
Decyzja o rozbiorze podjęta została w 1771 roku. Jej tłem była wielka polityka europejska, która kształtowała się wtedy w ramach podziału na dwa przeciwstawne systemy sojuszy. Blok „południowy” obejmował Francję, Hiszpanię, Turcję i Austrię, system „północny” składał się z Prus, Wielkiej Brytanii i Rosji. Pozostałe państwa europejskie orbitowały wokół tych dwóch frontów. Europa Środkowa, a więc i Rzeczpospolita stanowiła punkt przecinania się zainteresowań i zbieżnych interesów głównych z tych państw. Austria skłócona była z Prusami o Śląsk, te zaś pragnęły zająć Wielkopolskę i Pomorze, aby stworzyć jednolity blok swych dotychczas poprzedzielanych posiadłości. Rosja, władająca praktycznie Rzeczpospolitą, prowadziła wojnę z Turcją (Porta wypowiedziała ją domagając się opuszczenia przez wojska rosyjskie Rzeczpospolitej – kuratela Rosji nad naszym krajem była w Stambule odbierana jako zagrożenie) odnosząc znaczne sukcesy, co budziło niepokój Austrii. Jednocześnie oba bloki prowadziły zabiegi w celu skurczenia szeregów konkurencyjnego sojuszu. Rzeczpospolita, jako państwo pozbawione możliwości obrony stanowiła w tej sytuacji łakomy kąsek dla zagranicznych dyplomatów. Pierwszy rozbiór przeprowadzono pod pretekstem powstania w 1768 roku konfederacji barskiej, która chciała zrzucić kuratelę rosyjską oraz występowała przeciw uprawnieniom dla innowierców i przeprowadzenia przez nią nieudanej akcji porwania króla Stanisława Poniatowskiego 3 listopada 1771 roku. Miało to dowieść upadku Rzeczpospolitej i jej braku zdolności do wykonywania swoich czynności. Rolę odegrała także sprawa innowierców. Jednak twarda rzeczywistość polityczna była taka, że do rozbioru doszło, bo z powodu zacofania ustrojowego i anarchii w Rzeczpospolitej jej terytorium mogło posłużyć do pogodzenia zwaśnionych państw. Dodatkowo pokaźny obszar naszego kraju można było podzielić bez jednego wystrzału. Rzeczpospolita została rozebrana, gdyż sytuacja geopolityczna spowodowała, że takie słabe na własne życzenie państwo przestało być potrzebne, a za to miało atrakcyjne i ludne terytorium.
Prusy zyskały połączenie Prus Wschodnich z resztą kraju, Austria rozbiorem została odsunięta od polityki tureckiej i otwarta na dialog z wrogimi Prusami, Rosja za cenę oddania części podporządkowanego sobie państwa otrzymała trochę zysków terytorialnych i wolną rękę wobec Turcji.
Dla zachowania pozorów legalizmu cesję terytorium potwierdzić miał sejm. Aby uniknąć zerwania przeprowadzono go pod węzłem konfederacji. Jego obrady pamiętane są przez desperackie próby zatrzymania uchwał przez Rejtana, który z rozdartą koszulą próbował zatrzymać rozbiorową uchwałę. Poza tym haniebnym aktem Sejm Rozbiorowy (1773-1775) podjął także pewne reformy. Najbardziej doniosłą jego decyzją było utworzenie w 1773 Komisji Edukacji Narodowej, która miała przejąć obowiązek szkolnictwa po skasowanym w tym czasie zakonie jezuitów. KEN była pierwszym nowoczesnym ministerstwem oświaty w Europie, znakomitym dziełem polskiego oświecenia powołanym staraniami króla. Utworzono Radę Nieustającą, która miała usprawnić władzę wykonawczą państwa, co król potrafił zręcznie wykorzystać w kolejnych latach. Jednak Rada przy wszystkich zasługach uważana była za narzędzie rosyjskich wpływów (tak istotnie była pomyślana) i doczekała się zgryźliwego określenia „Zdrada Nieustająca”. Niemniej w tamtych realiach powołanie tej instytucji stanowiło pewien postęp. Przeprowadzono także reformy skarbowe i celne oraz uchwalono powiększenie wojska. Cena była jednak wysoka. Poza uchwałami rozbiorowymi potwierdzono prawa kardynalne i protektorat rosyjski.
W tym czasie doszło do rozłamu między królem, a Familią, która straciła reformatorski zapał i przeszła na pozycje opozycyjne. Poniatowski planował jednak dalsze działania. W 1776 r. odbył się kolejny sejm, który umocnił kompetencje Rady Nieustającej, ograniczył władzę hetmanów ich kompetencje w znacznej mierze przelewając na Radę i wprowadził ograniczoną reformę szlacheckiego sądownictwa. Jednocześnie królowi udało się zwiększyć swoje wpływy w Radzie. Sejm z 1776 roku uważany jest za duży sukces polityczny króla, który umocnił swoją pozycję i przeprowadził cenne reformy, choć o ograniczonym zasięgu. Rozpoczął się wtedy okres rządów królewsko-ambasadorskich nazwanych tak od wielkiego wpływu carskiego ambasadora w Rzeczpospolitej, który trwał do rozpoczęcia obrad Sejmu Wielkiego w 1788 roku. W tym czasie postępował rozwój gospodarczy kraju, KEN kształciła pokolenie szlachty myślącej i uczonej w duchu oświecenia. W roku 1780 wojska rosyjskie opuściły kraj, a politycy planowali kolejne posunięcia reformatorskie. Andrzej Zamojski opracował postępową kodyfikację prawa zablokowaną przez Rosjan przy udziale Nuncjusza Apostolskiego. Papież był bowiem krytycznie nastawiony do planowanego w projekcie ograniczenia jego kościelnej władzy w Rzeczpospolitej.

Stanisław II August Poniatowski źródło : domena publiczna 


Dzieło Sejmu Czteroletniego

Jak widzimy Sejm, który rozpoczął obrady w 1788 roku i przeszedł do historii, jako Sejm Wielki nie stworzył planu reform „na surowym korzeniu”. Konstytucja 3 maja i szereg innych decyzji podjętych w tym ważnym czasie, były twórczym rozwinięciem wcześniejszych koncepcji, planów i działań. Uchwały sejmu okazały się kompromisem między różnymi nurtami reformatorskimi pojawiającymi się wcześniej, a jednocześnie szczytowym osiągnięciem polskiego oświecenia.   
Sejm został zwołany w okolicznościach polityki międzynarodowej bardzo sprzyjających interesom polsko-litewskiego państwa. Rosja szykowała się do kolejnej wojny z Turcją. Caryca Katarzyna konsekwentnie prowadziła ekspansję rosyjską w basenie Morza Czarnego poszerzając terytorium Rosji kosztem państwa Osmanów. Istniała nawet koncepcja całkowitego rozbioru europejskich posiadłości Turcji i odtworzenia Konstantynopola z przedstawicielem rosyjskiej dynastii na tronie. Tę sytuację pragnęły wyzyskać stronnictwa polityczne w Rzeczpospolitej. Opozycyjni wobec reform, podporządkowani własnej prywacie magnaci proponowali utworzenie do walki u boku Rosjan oddziałów pod ich kontrolą, a znajdujących się poza władzą króla. Katarzyna nie poparła tych działań, a zamiast tego spotkała się w Kaniowie (1787 r.) z Poniatowskim. Król obiecał pomoc zbrojną w walce z Turcją w zamian za nieokreślone zyski terytorialne dla Rzeczpospolitej i ograniczone reformy skarbu i wojska, jakie przeprowadzić miał skonfederowany sejm. Caryca nie poparła projektu jednoznacznie, ale wyraziła zgodę na próbę reform i w 1788 roku rozpoczęły się obrady. Koniunktura wydawała się wyjątkowo korzystna, gdyż nie dość, że Rosja faktycznie zaangażowała się w wojnę z Turcją, to jeszcze w tym samym 1788 roku została zaatakowana przez Szwecję, która pragnęła odzyskać straty z początku stulecia.
W tym dogodnym położeniu sejm rozpoczął dzieło reform. W toku obrad szybko ujawnił się podział na trzy główne frakcje. Najważniejsze okazało się stronnictwo patriotyczne, na czele którego stali bracia Stanisław i Ignacy Potoccy. W jego łonie istniały różne odłamy, generalnie jednak był to obóz promujący reformy państwa w oświeceniowym duchu i odrzucający protektorat rosyjski. Przed i w trakcie sejmu „patrioci” byli nastawieni opozycyjnie wobec króla, który był reprezentowany przez stronnictwo dworskie, popierające plany Poniatowskiego skoncentrowane na ograniczonych reformach w oparciu o gwarancje rosyjskie. Trzecim ugrupowaniem była frakcja prorosyjska, do której można zaliczyć dawne stronnictwo hetmanów i magnatów szukających we wschodnim sąsiedzie oparcia dla sprzyjającego status quo, a także posłów i senatorów wprost przez Rosjan opłacanych. Istniała też grupa posłów skrajnie konserwatywnych, którzy po prostu przeciwni byli jakimkolwiek reformom naruszającym ustrój szlacheckiej „złotej wolności”. O decyzjach Sejmu Wielkiego decydowały tarcia między tymi nieformalnymi grupami, a reformy forsowane były przez środowiska patriotyczne i dworskie. Po wyborach posłów przez sejmiki okazało się, że nastroje antyrosyjskie i sprzyjające reformom, wśród szlachty z prowincji są znacznie silniejsze niż przypuszczali przywódcy. Obóz patriotyczny posiadał, więc najliczniejsze, ale niedecydujące grono zwolenników. Szczególnie nowi, niewybrani nigdy przedtem posłowie sprzyjali tej grupie. Praca Komisji Edukacji Narodowej i wcześniejsze próby zmian przyniosły żniwo.
W tej gorącej atmosferze Sejm (obradujący pod węzłem konfederacji ze Stanisławem Małachowskim i Kazimierzem Nestorem Sapiehą na czele) entuzjastycznie odrzucił kuratelę rosyjską i ogłosił powołanie armii liczącej 100 tysięcy ludzi. Rzecz w tym, że w tej podniosłej chwili… nie uchwalono na owe wojsko podatków. Zresztą ta zawrotna w warunkach kryzysu państwa liczba okazała się nierealna także po podjęciu decyzji fiskalnych. Szybko liczebność armii zredukowano do 65 tysięcy, ale i tego nie dało się osiągnąć, gdyż aparat wykonawczy państwa był zbyt słaby. Odpowiednie podatki uchwalono dopiero w marcu 1790 roku, ale pieniędzy wystarczyło na około 40 tysięcy żołnierzy. Zlikwidowano Radę Nieustającą, traktowaną, jako symbol carskiej protekcji. Władzę przejął w ręce Sejm, co faktycznie zerwało zależność od Rosji. Ponadto pozbawiono króla wpływu na dyplomację, przekazując te kompetencje również wprost Sejmowi. W rezultacie spadła jakość budowanej przez Poniatowskiego służby dyplomatycznej gdyż doświadczonych przedstawicieli króla zastąpili szlacheccy amatorzy bez wiedzy i kwalifikacji do takiej pracy. Miało się to srodze zemścić na reformach w najbliższym czasie.
Jak widzimy w pierwszej fazie Sejm Wielki miał profil wyraźnie antykrólewski. Wpływ na ten fakt miały Prusy, które wyczuwając nastroje w Rzeczpospolitej postanowiły przeciągnąć ją na swoją stronę w celu osłabiania Rosji. W rezultacie stronnictwo patriotyczne oparło swoją politykę na gwarancjach z Berlina, które rzeczywiście brzmiały kusząco. Prusy sugerowały pomoc w odzyskaniu Galicji, obronę przed Rosją i wolną rękę w polityce wewnętrznej. Jednak w polityce nie ma nic za darmo. Po pierwsze, za pomoc w odzyskiwaniu ziem na południu oczekiwano oddania Gdańska i Torunia, a na pozbycie się terytoriów szlachta nie chciała się zgodzić. Poza tym, Prusy traktowały sojusz z Rzeczpospolitą, jako zagrywkę w partii politycznej prowadzonej z Austrią i Rosją. Plan pruski przewidywał skłonienie Polaków i Litwinów do zwrotu przeciw Austrii (również zaangażowanej w wojnę z Turcją) i wzmocnienie władania Berlina na Pomorzu rękoma samej Rzeczpospolitej wynagrodzonej za trud i straty na północy, odzyskaniem części utraconych ziem. Austria straty miała powetować na Turcji. Owa finezyjna koncepcja, w zamyśle zapewniała Prusom maksimum zysków za minimów zaangażowania. Oczywiście przedstawicielom Sejmu mówiono głównie o obronie przed carycą Katarzyną. Rosja próbowała zachęcić króla do próby zaatakowania reformatorów przy wsparciu magnatów i carskich wojsk, ten jednak odmówił, a zamiast tego zaczął przechylać się w stronę stanowiska propruskiego. W rezultacie 29 marca 1790 zawarto formalny sojusz Rzeczpospolitej z Prusami ostrzem skierowany przeciw Rosji. Pozostałe kwestie stosunków między sygnatariuszami odłożono na przyszłość. Był to najlepszy moment dla obozu reform w sytuacji międzynarodowej. Dobra koniunktura szybko się jednak rozwiała. Caryca Katarzyna była wielkim władcą i wykorzystała swoje talenty przeciw zbuntowanemu protektoratowi. W sierpniu 1790 roku zakończyła się wojna rosyjsko-szwedzka, co sprawiało, iż związane ręce Moskwa miała tylko na południu. W tym samym miesiącu Austria zawarła pokój z Turcją wycofując się z walki bez zysków. Plan pruski upadł, a osikowy palik w cały projekt wbił Sejm Wielki zakazując we wrześniu 1790 roku jakichkolwiek cesji terytorialnych kosztem Rzeczpospolitej. Był to ruch zrozumiały z punktu widzenia dobra kraju, ale czynił sojusz z marca całkowicie martwym. Ostatni raz szansa na poprawę położenia międzynarodowego pojawiła się w czasie tak zwanego „kryzysu oczakowskiego” z przełomu lat 1790 i 1791. Polegał on na wspólnym wystąpieniu Wielkiej Brytanii, Holandii i Prus przeciwko Rosji w celu uniemożliwienia jej przejęcia tureckiej twierdzy w Oczakowie. Okazja ta jednak rozmyła się, gdy w kwietniu 1791 roku parlament w Londynie sprzeciwił się konfliktowi o takich celach. Nie jest zresztą do końca jasne, czy projektowana interwencja zbrojna rzeczywiście miała nastąpić, czy też chodziło jedynie o presję na Rosję. Kiedy więc Sejm w maju 1791 uchwalał swój najważniejszy akt otoczenie polityczne nie sprzyjało Rzeczpospolitej.
 Sejm Czteroletni pracował nadal w takiej atmosferze uchwalając kolejne reformy. W 1790 roku znalazł się jednak w dość kłopotliwym położeniu prawnym. Sejm z 1788 roku przedłużano wielokrotnie, ale jesienią 1790 roku zgodnie z prawem nastał czas na zwołanie kolejnego parlamentu. Problem rozwiązano półlegalną drogą, wybierając kolejnych posłów, którzy mieli obradować wspólnie z dotychczasowymi. Wpłynęło to na dynamikę reform, bowiem nowi deputowani byli dalece bardziej reformatorsko nastawieni niż ci wybrani za pierwszym razem. Przesądziła o tym atmosfera towarzysząca sejmowi do tej pory i wydarzenia rewolucji francuskiej, które wywarły pewien wpływ na bardziej krewkich reformatorów. Podatki z 1790 roku objęły szlachtę i Kościół, a więc uniemożliwiono ich przerzucenie na chłopskie gospodarstwa, co wcześniej było powszechne.
Prace nad nowym ustrojem ugrzęzły jednak w specjalnej komisji. Głównym ich „spiritus movens” był Ignacy Potocki, który proponował projekty śmiałe ustrojowo, ale torpedowane przez większość posłów. Sfrustrowany niewielkimi postępami Potocki nazwał poselską większość „tłumem baranów”, która „wyje do wtóru dwóm lub trzem wilkom”. Dopiero pod koniec 1790 roku prace nabrały tempa. Początkowe projekty wzmocnienia Sejmu i oddania wielkiej władzy sejmikom, bez poprawy władzy wykonawczej zostały przez patriotów zarzucone, co ułatwiało kompromis z królem. Wspólnym punktem było też dążenie do likwidacji wolnej elekcji, choć nie zgadzano się co do tego, komu powierzyć tron dziedziczny. Przełomem było spotkanie Ignacego Potockiego z królem 4 grudnia. Zawarto wtedy sojusz w interesie reform, na mocy którego główne założenia miały zostać przygotowane poza sejmem, w tajemnicy przez garstkę liderów i przedłożone posłom do głosowania. Wtedy dopiero zaczęły się prace nad konstytucją 3 maja. Najważniejszymi ojcami dokumentu są więc król – który jawnie niezbyt angażował się w obrady – i Ignacy Potocki. Dopiero z czasem poszerzono grono twórców. Jak łatwo w tej sytuacji przewidzieć, przygotowano akt będący kompromisem między patriotami, a stronnictwem dworskim.
Zanim jednak doszło do doniosłego aktu uchwalenia ustawy majowej 18 kwietnia 1791 roku Sejm Czteroletni przyjął „Prawo o miastach”. Najodważniejszą społecznie ustawę tamtego okresu, która przyznawała szereg praw mieszczanom – dotychczas wykluczonym z życia publicznego – z prawem posiadania pełnomocników na sejmach włącznie. Dopuszczono ich także do stopni oficerskich i zapewniono nietykalność osobistą. Wcześniej, w marcu 1791 roku wykluczono najbiedniejszą szlachtę z sejmików, co ograniczyło korumpowanie „panów braci” przez bogatszych przedstawicieli tego stanu.
Z powodu kontrowersyjnych zapisów przygotowanej w sekrecie ustawy zasadniczej reformatorzy podjęli decyzję o przyjęciu jej poprzez zamach stanu. Zamierzano przedstawić projekt w całości i jak najszybciej przegłosować. Na przeprowadzenie akcji wybrano początek maja ze względu na fakt, że po niedawnych świętach Wielkiej Nocy opozycja była przetrzebiona i pozbawiona kierownictwa, które zgodnie ze strategią obstrukcji nie spieszyło się z powrotem do Warszawy. Pierwsze odczytanie projektu w gronie wtajemniczonych przeprowadzono 1 maja. Dopiero następnego dnia zaczęto przekonywać reformatorskich posłów do podpisów pod ustawą, które miały zapewnić odpowiednie ich głosowanie. Scenariusz działań ustalono 3 maja rano. Pierwotnie zamierzano przyjąć projekt 5 maja, ale oceniono, że czas nie gra na korzyść reform i podjęto decyzję o przyspieszeniu.
Plan ułożono starannie. Dookoła Zamku Królewskiego pojawiło się wojsko pod wodzą księcia Józefa Poniatowskiego – bratanka króla, a jednocześnie zwolennika reform. Obawiano się bowiem, że opozycja będzie chciała zatrzymać głosowanie siłą. Celowo rozpuszczono plotkę o ważnej ustawie po mieście, przez co tłum przyjaźnie nastawionych mieszczan zgromadził się w okolicach miejsca obrad. Wszystko to miało na celu zastraszenie przeciwników. Sama sesja parlamentu rozpoczęła się od przygotowanego przemówienia posła Matuszewicza, który odczytał sprawozdanie z placówek dyplomatycznych Rzeczpospolitej. Użyte relacje dyplomatów zostały spreparowane i zmanipulowane, a wszystko by przedstawić sytuację w jak najczarniejszych barwach i wywołać poczucie zagrożenia rozbiorem. Po wywołaniu pożądanego efektu wezwano króla do przedstawienia środków ocalenia kraju, na co ten przedstawił projekt konstytucji.
Pomimo elementu zaskoczenia i znakomitej strategii sprawa przeciągała się przez kilka godzin. Forma zgłoszenia tak ważnej ustawy, która – powiedzmy to szczerze – była jawnym bezprawiem, oburzała nawet niektórych obrońców reform. Po stronie opozycji histerycznymi zachowaniami do historii przeszedł poseł Suchorzewski, który groził nawet zabójstwem własnego syna w przypadku przyjęcia tego prawa. Inni przedstawiciele przeciwników konstytucji zachowali jednak zimną głowę i zręcznie podnieśli argumenty prawne sprawiając, że sytuacja nagle przestała być przesądzona. Król wyraźnie opowiadał się po stronie dokumentu, ale dyskusja ciągnęła się godzinami. W końcu jeden ze zniecierpliwionych posłów wezwał monarchę do zaprzysiężenia konstytucji. Gdy Poniatowski po raz kolejny podniósł rękę, aby zabrać głos, zwolennicy projektu spontanicznie zaczęli wznosić okrzyki ku czci ustawy tłumnie uznając ją za przyjętą. Król złożył przysięgę, a wszyscy udali się na nabożeństwo dziękczynne do kościoła św. Jana. Po drodze towarzyszyła mu i innym reformatorom autentyczna euforia zgromadzonych zwolenników konstytucji. Protesty opozycji zignorowano, dokument pospiesznie wprowadzano w życie, a sesję Sejmu odroczono.
Konstytucja 3 maja – jak znają ją potomni – wprowadziła szereg zbawiennych reform. Ustanowiono trójpodział władzy w duchu Monteskiusza, zniesiono patologie ustrojowe Rzeczpospolitej – instrukcje sejmików, liberum veto i konfederację. Zniesiono wolną elekcję wprowadzając dziedziczność tronu w łonie dynastii Wettynów. Był to duży błąd polityczny, ponieważ obiecano tron dynastii pozbawionej możliwości udzielenia sojuszniczego wsparcia dla Rzeczpospolitej, a jednocześnie skonfliktowanej z Prusami, na których pomoc liczono. Wzmocniono władzę wykonawczą poprzez utworzenie działającej przy królu Straży Praw – rodzaju rządu. Król miał mianować urzędników i być zwierzchnikiem armii, a także prowadzić bieżącą politykę zagraniczną. Wprowadzono instytucję regencji na wypadek małoletniości przyszłego władcy. Największą władzę zachował Sejm decydujący o wojnie i pokoju, traktatach międzynarodowych, podatkach i stanowiący prawo. Wprowadzono niezależną władzę sądowniczą ze spójnym systemem sądów i przewidującym możliwość karania za przestępstwa polityczne przez grono wybrane na sejmie.
Pod wieloma względami był to jednak akt konserwatywny. Nie zrobiono nic w kwestii chłopskiej, której poświęcono jedynie ogólny zapis o opiece i trosce ze strony państwa. Dołączono do konstytucji prawo o miastach, ale nie postąpiono dalej w emancypacji mieszczan. Ogłoszono katolicyzm religią panującą, choć wprowadzono tolerancję wyznaniową. Poza tym wszystkim Konstytucja wraz z aktem Zaręczenia Wzajemnego Obojga Narodów uchwalonym 20 października 1791 znosiła unię polsko-litewską zastępując ją państwem unitarnym.

Ignacy Potocki źródło : domena publiczna 


Upadek konstytucji

Konstytucja 3 maja uważana jest za drugi tego typu akt na świecie (po amerykańskiej) i pierwszym w Europie. Klasyfikacja ta nie jest zgodna z prawdą, gdyż najstarszą konstytucją jest uchwalona przez Republikę Korsykańską w 1755 roku. Niezależnie od tego faktu był to akt doniosły, jednak cieniem na jego postanowienia kładą się nieprawne okoliczności przyjęcia.
Konstytucja od początku budziła sprzeciw konserwatywnej opozycji i magnatów. Ci ostatni ustanowili w kwietniu 1792 roku w Petersburgu (ogłosili w maju w Targowicy) konfederację, która przeszła do historii Polski, jako symbol narodowej zdrady. Jej celem było obalenie reform z pomocą wojsk carskich, które do tego czasu zakończyły walki z Turcją. Rozpoczęła się wojna w obronie Konstytucji 3 maja. Inwazja z 1792 roku nie dała się odeprzeć przez słabsze liczebnie oddziały Rzeczpospolitej. Armia nasza postawiła dzielny opór, ale od początku znajdowała się w defensywie. W lipcu Stanisław Poniatowski podjął decyzję, która zaciążyła na jego ocenie wśród potomnych. Na żądanie carycy przyłączył się do konfederacji targowickiej i wydał rozkaz zakończenia walk. Doszło do załamania armii, a wielu reformatorów i dowódców udało się na emigrację. Targowiczanie przejęli władzę w kraju, konstytucję unieważniono, a wkrótce potem Prusy i Rosja przeprowadziły kolejny rozbiór. Powszechnie decyzję króla uważa się za błędną gdyż wojna nie była jeszcze zakończona, a chęć zniszczenia wszystkich reform przez konfederatów i Rosjan oczywista. Poniatowski uważał, że przyłączając się do zdrajców uratuje przynajmniej część dorobku reformatorskiego, co okazało się założeniem najzupełniej pozbawionym podstaw. Trzeba jednak przyznać, że poparła go część reformatorów. W 1794 roku w celu ratowania państwa wybuchła insurekcja kościuszkowska, a w 1795 roku Prusy, Austria i Rosja dokonały dzieła unicestwienia Rzeczpospolitej.
Konstytucja 3 maja pozostała, więc jedynie symbolem, do którego odwoływali się działacze niepodległościowi pod zaborami i twórcy przyszłych polskich aktów prawnych tego typu.

Oryginalny tekst Konstytucji 3 Maja źródło : domena publiczna 

Autor: Michał Górawski 

 Bibliografia:
1.       Ajnenkiel A. Konstytucje Polski 1791-1997, Warszawa, 2001
2.       Statut Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji, oprac. Kowecki J., Warszawa 1981
3.       Łojek J., Geneza i obalenie Konstytucji 3 maja, Lublin, 1986
4.       Kądziela Ł., Narodziny Konstytucji 3 maja, Warszawa, 1991
5.       Polskie konstytucje 1768-1990. Wybór tekstów źródłowych, Warszawa, 1991
6.       Kitowicz J., Opis obyczajów za panowania Augusta III, Wrocław, 1970
7.      Historia dyplomacji polskiej. T.2, 1572 – 1795, pod red. Zbigniewa Wójcika, Warszawa 1982
8.       Staszewski J., August III Sas, Wrocław, 1989
9.    Simms Brendan, Taniec mocarstw. Walka o dominację w Europie od XV do XXI wieku, Poznań, 2015.