Ostrzał Fortu Sumter. Domena publiczna. |
Wojna secesyjna była najkrwawszym konfliktem w historii Stanów Zjednoczonych. Liczba zabitych przewyższa wszystkie inne wojny z udziałem tego kraju. W latach 1861-1865 zginęło sześćset tysięcy Amerykanów co stanowiło około 2 % całej populacji u progu konfliktu. Uwzględniając te proporcje straty w wojnie secesyjnej były takie, jak gdyby dzisiaj w Stanach Zjednoczonych zginęło około 6 milionów osób. Co doprowadziło do tego straszliwego konfliktu?
Gospodarka
Stwierdzenie, że w ówczesnych
Stanach Zjednoczonych istniał duży rozdźwięk
między stanami północnymi i południowymi jest w zasadzie truizmem.
Podział ten swymi początkami sięga czasów pierwszych osadników, ale w pełni
ukształtował się dopiero wraz z rewolucją przemysłową.
Północ
korzystała pełnymi garściami z jej dobrodziejstw. Powstał tam nowoczesny
przemysł, w tym kopalnie węgla i innych surowców, huty, gęsta sieć kolei i
dróg. Oczywiście znalazła się tam większa część krajowego przemysłu
zbrojeniowego co odegrało wielką rolę podczas trwania wojny.
Południe poszło inną drogą. Obszar
ten w pewnym sensie też ukształtował się pod wpływem rewolucji przemysłowej, bo
korzystał z wielkiego zbytu na amerykańską bawełnę. Stany te produkowały też
inne płody rolne, ale plantacje bawełny zdominowały krajobraz Południa i stały
się źródłem prestiżu i potęgi ich posiadaczy. Doszło tam do procesu zbliżonego
do feudalizacji – właściciele bawełnianych latyfundiów osiągali pozycję dającą
im dominującą rolę w społeczeństwie. Ponieważ Południe miało znacznie mniej ludności niż Północ,
a plantacje bawełny potrzebowały pracowników, ważną rolę w gospodarce regionu
odegrało niewolnictwo. Czarnoskóre ofiary tego procederu pracowały nieraz w
bardzo trudnych warunkach, na użytek swych właścicieli. Choć mniej niż 10 % białych
mieszkańców posiadało niewolników, to opisane stosunki gospodarcze powodowały,
że trudno sobie było wyobrazić Południe i jego gospodarkę bez pracy
niewolniczej.
Odpowiedź na pytanie, co
ukształtowało taki podział nie jest prosta. Jako wyjaśnienia podaje się różnice
w profilu ideowym osadników amerykańskich, gdyż na Północy osiedlali się w
większym stopniu purytanie i przedstawiciele innych grup religijnych
uciekających z Wielkiej Brytanii przed prześladowaniami, którzy częstokroć
wyznawali egalitarne idee społeczne. Na pewno nie jest to pełne
wyjaśnienie. Kluczową rolę odegrała
bowiem geografia. Klimat na Południu sprzyjał zyskownej uprawie bawełny, a
jednocześnie Północ posiadała więcej surowców mineralnych.
Niezależnie jakie wytłumaczenie przyjmiemy, między tymi dwoma obszarami Stanów Zjednoczonych zarysowały się fundamentalne różnice ekonomiczne, które powodowały sprzeczność interesów. Najbardziej znanym tego przykładem jest sprawa ceł. Północ dążyła do nałożenia opłat na towary przemysłowe z Europy w celu ochrony swojej gospodarki. Ale wtedy państwa zachodniej części „Starego Lądu”, a zwłaszcza Francja i Wielka Brytania, z pewnością wprowadziłyby cła na najważniejszy towar importowany ze Stanów Zjednoczonych – czyli bawełnę. Ujmując to obrazowo, dążenia stanów północnych do ochrony rodzimego rynku pociągnęłyby konsekwencje odczuwalne tylko dla drugiej części kraju.
Abraham Lincoln. Domena publiczna. |
Problem uprawnień stanów
Z kwestiami gospodarczymi zespolona
była problematyka stosunków pomiędzy władzami stanowymi, a centralnymi. W federacyjnych
Stanach Zjednoczonych problem ten jest tak samo stary jak samo państwo. Już
podczas tworzenia zrębów przyszłego mocarstwa „ojcowie założyciele” spierali
się o to, jak ułożyć relacje pomiędzy władzami federalnymi, a lokalnymi
rządami. Federaliści, którzy przeszli do kanonu myśli politycznej za sprawą
swoich słynnych „Esejów…”, dążyli do utworzenia silnego rządu, który hamowałby
stanowe egoizmy. Jednak bardzo silne było dążenie do rozległych uprawnień
stanowych zmierzających wręcz do formuły państwa konfederacyjnego.
Z czasem poglądy w tej sprawie
zaczęły się pokrywać z podziałem na Północ i Południe. Ta pierwsza popierała
silniejszy rząd federalny, druga przeciwnie. Przyczyn tego zjawiska należy
upatrywać w problemach gospodarczych. Przechodząca proces dynamicznego
uprzemysłowienia Północ, potrzebowała jasnego prawa, inwestycji w
bezpieczeństwo i infrastrukturę, a także zdecydowanej zagranicznej polityki
gospodarczej. Wszystko to mogły zapewnić jedynie sprawne władze centralne.
Południe zaś broniło swego wiejskiego, latyfundialnego stylu życia i
gospodarowania. Sytuację skomplikował problem niewolnictwa. Południe broniło
jego istnienia z pozycji właśnie programu niezależności stanów, twierdząc, że
tylko one mogą wprowadzić albo zlikwidować niewolnictwo na swoim obszarze.
Różnica ta była bardzo widoczna w
trakcie samej wojny. Południe bardzo późno utworzyło spójny sztab wojskowy, a
egoizmy stanowe przez cały konflikt torpedowały wysiłek wojenny Konfederacji,
przyczyniając się do jej klęski.
Niewolnictwo
Obiegowo za główną przyczynę wojny
secesyjnej uważa się niewolnictwo. Istnieje jednak grupa negacjonistów, którzy
odrzucają to wyjaśnienie. Za ich koronny argument służy cytat najsłynniejszego
dowódcy Konfederacji generała Lee, który stwierdził, że nigdy nie walczyłby w
obronie niewolnictwa. Przywołuje się też słynne słowa Abrahama Lincolna:
„Gdybym mógł utrzymać jedność Unii, nie uwalniając żadnych niewolników,
zrobiłbym to”.
Argumenty
te wymagają odpowiedniego komentarza. Faktycznie, tylko kilka procent białej
ludności Południa posiadało niewolników. Dla większości z nich walka przeciw
Północy dotyczyła głównie swobód dla poszczególnych stanów. Ale niewolników
posiadały opiniotwórcze elity społeczne i polityczne, dla których ich
utrzymanie stanowiło podstawę pozycji. Jednak jeszcze ważniejsze było coś
innego. Problem niewolnictwa spleciony wiązał się ze wszelkimi pozostałymi
kwestiami. Widzimy go gdy obserwujemy gospodarczy konflikt interesów, a prawa
stanów były jednym z najczęściej powtarzanych argumentów przeciw dążeniom
Północy do jego zniesienia. Sam Lee okazywał sprzeciw wobec niewolnictwa, co nie
przeszkodziło mu tłumić abolicjonistycznego powstania Johna Browna, do którego
powrócę w dalszej części tekstu.
Wypowiedź Lincolna z kolei była
ściśle związana z problemem tak zwanych stanów granicznych, o czym też dalej
wspominam. Stany te uznawały legalność niewolnictwa, ale zarazem były na tyle
blisko związane z Północą, że nie chciały zrywać unii. Stanowiły one niejako
obszar pośredni, „miękką granicę” pomiędzy dwiema skłóconymi częściami kraju.
Wielu mieszkańców tego obszaru miało co najmniej ambiwalentny stosunek do
abolicjonistów. Gdyby Lincoln na początku wojny ogłosił, że jej celem jest
wyzwolenie czarnych, ryzykowałby dołączeniem tych stanów do rebelii, a to
zmieniłoby układ sił na korzyść Konfederacji.
Nie zmienia to zasadniczego faktu,
że wojna secesyjna stanowiła pokłosie konfliktu pomiędzy dwoma systemami
ekonomicznymi, wartości i sposobami życia, a problem niewolnictwa skupiał te
kwestie w pigułce. Tak więc, niewolnictwo było jedną z głównych przyczyn
wybuchu wojny, bo jak żaden inny problem ówczesnych Stanów Zjednoczonych
skupiał uwagę mieszkańców obu części kraju.
Atak w Senacie na Charlesa Sumnera. Domena publiczna. |
Od „Kompromisu Missouri” do „Krwawiącego Kansas”
Spór o niewolnictwo w Stanach
Zjednoczonych podzielił już „Ojców założycieli” tego państwa. Niektórzy z nich,
na czele z Jerzym Waszyngtonem, byli nawet posiadaczami czarnych niewolników.
Ostatecznie problem ten nie został poruszony na początku kształtowania się
przyszłego mocarstwa. Przyczyniły się do tego kontrowersyjność zagadnienia i
troska o jedność kraju w obliczu konieczności wywalczenia suwerenności drogą
zbrojną.
Chociaż tendencje odśrodkowe
istniały w Stanach od samego początku, długo konflikty, w tym także te wokół
niewolnictwa, udawało się zażegnywać na drodze pokojowych rozwiązań
politycznych. Dzięki temu można było utrzymywać rozdźwięki między Północą, a
Południem w ryzach. Palącym problemem tej sytuacji okazał się rozrost
terytorialny kraju i jego parcie w stronę Oceanu Spokojnego. Tworzyło to
kontrowersję wokół tego, czy niedawno przyłączone obszary mają być wolne, czy
niewolnicze.
Jedną z najważniejszych i zarazem
najskuteczniejszych prób porozumienia w tej kwestii był tak zwany „Kompromis
Missouri” zawarty w 1820 r. Wynikał on ze sporu na temat charakteru nowo
utworzonego stanu Missouri. Na jego mocy uznano go za niewolniczy, a na
ziemiach zachodnich wyznaczono linię wzdłuż równoleżnika 36° 30’. Na północ od niej niewolnictwo w tworzonych
stanach miało być nielegalne, na południe dozwolone. Poza tym ze stanu
Massachusetts wydzielono Maine, co miało zapewnić równowagę sił w Senacie
między Północą, a Południem, wobec pojawienia się kolejnego stanu
niewolniczego. W tej izbie amerykańskiego parlamentu każdy stan ma po dwóch
przedstawicieli, dlatego ich liczba odgrywała wielką rolę.
Kompromis wyciszył konflikt, ale nie
na długo. Działalność abolicjonistów nasilała się, sprzeciw Północy wobec
instytucji niewolnictwa narastał, więc problem wciąż był żywy. Ujawniło się to ponownie, kiedy w wyniku
wojny z Meksykiem Stany Zjednoczone zyskały nowe terytoria na zachodzie. Przyszłe
mocarstwo dotarło do Pacyfiku, ale wstrząsnął nim spór o status niewolnictwa w
stanach, które trzeba było teraz stworzyć. Rezultatem był kolejny kompromis,
ustanowiony w 1850 r., który uznał utworzoną wówczas Kalifornię za stan wolny,
a resztę obszarów zagarniętych pokonanemu sąsiadowi za stany niewolnicze.
Zaostrzono też przepisy o ściganiu zbiegłych niewolników, co było ukłonem w
stronę Południa, ważnym wobec faktu, że przyjęcie Kalifornii jako wolnej
naruszało „kompromis Missouri”. Nie powstrzymało to jednak wzrostu nienawiści
po obu stronach.
W latach 50. pojawiła się zatem
alternatywna idea, a jej głównym promotorem był demokratyczny senator Stephen
Douglas. Ten ambitny polityk zakładał rozwiązanie konfliktów wokół położenia
czarnych za pomocą tak zwanej „doktryny suwerenności ludowej”. Koncepcja
zakładała, że o tym czy stany przyłączane do Unii będą wolne, czy niewolnicze
mieli zdecydować mieszkańcy tych obszarów w myśl idei suwerenności narodu. Na
pierwszy rzut oka pomysł może wydawać się racjonalny, ale Douglas nie docenił
determinacji obu stron konfliktu. Coraz bardziej sfanatyzowani działacze przeciwko niewolnictwu, zamierzali
powstrzymać jego poszerzanie się na nowe obszary bez względu na cenę.
Kiedy więc w 1854 r. przyjęto będącą
„dzieckiem” Douglasa Ustawę Nebraska-Kansas Północ wybuchła wściekłością. Nowe
prawo przyjmowało bowiem zasadę suwerenności ludowej dla terytoriów Kansas i
Nebraska, które w przyszłości miały stać się pełnoprawnymi stanami. W
rezultacie obie strony rozpoczęły akcję osiedleńczą mającą na celu
przegłosowanie drugiej strony. Rychło przerodziła się ona w krwawe starcia
pomiędzy ruchem „freesoilerów” – przeciwnych niewolnictwu, a pochodzącymi z
Południa „łotrami pogranicza”. W wydarzeniach tych, które przeszły do historii
jako „Krwawiące Kansas” w latach 1854-1859 zginęło kilkadziesiąt osób, a
kilkaset zostało rannych. Obie strony nie przebierały w środkach, a ich
działalność nosiła czasem znamiona pospolitego bandytyzmu.
Walka o kontrolę nad władzami
przyszłego stanu i statusem niewolnictwa na jego terenie przeniosła się na
poziom ogólnokrajowej polityki. Do gorszących scen doszło w Senacie, kiedy to
Charles Sumner – jeden z liderów politycznych środowisk przeciwnych
niewolnictwu – po wygłoszeniu mowy oskarżającej Południe o rozlew krwi w
Kansas, został zaatakowany i brutalnie pobity przez senatora Prestona Brooksa z
Południa. Bójka w parlamencie była dowodem upadku kultury politycznej i
pokazuje jak wielkie emocje budziło niewolnictwo. Przyczyniła się też do pogłębienia
rozwarstwienia między dwoma częściami kraju. Brooks został na Północy
okrzyknięty nieomal bandytą, dla Południa zaś został bohaterem. Sumner długo
nie mógł wrócić do zdrowia, pozostał jednak czołową postacią abolicjonistów w
kręgach elit politycznych. Jak łatwo się domyśleć w sytuacji wzrastającej
nienawiści zanikały postawy otwartości na dialog i kompromis.
Ustawa o Kansas i Nebrasce, a także
wydarzenia określone jako „Krwawiący Kansas” stały się jedną z najważniejszych
bezpośrednich przyczyn wojny secesyjnej. Postawy kompromisowe traciły poparcie,
a dwie istniejące partie – Demokraci i Wigowie – skłóciły się wewnętrznie na
osi Północ-Południe, doprowadzając do załamania systemu partyjnego. Na jego
gruzach powstała Partia Republikańska, ale miała ona poparcie prawie wyłącznie
na Północy, podczas gdy Partia Demokratyczna została zepchnięta na Południe.
Jakie miało to znaczenie? Wrócę do tego w dalszej części tekstu.
Poza tym wszystkim wielu uważa
zamieszki w Kansas za pierwszy akt najkrwawszej wojny w historii Stanów
Zjednoczonych. Ostatecznie Kansas został przyjęty do unii jako stan wolny 1861
r., Nebraska zaś dopiero po zakończeniu wojny. W okresie tego wielkiego
konfliktu na terenie Kansas toczyły się zacięte walki partyzanckie.
Ruch abolicjonistyczny i John Brown
Niewolnictwo budziło spory od dawna.
Nie dziwi więc powstanie ruchu dążącego do jego zniesienia. Jako pierwsi
sztandar abolicjonizmu – bo tak została nazwana walka o likwidację niewolnictwa
– podnieśli kwakrzy. Była to radykalna sekta chrześcijańska, która już w XVII
w. odrzucała możliwość podporządkowywania innych ze względów religijnych.
Prześladowani w rodzimej Anglii, ortodoksyjni w doktrynie, pacyfistyczni
idealiści dążący do równości wszystkich ludzi, stanowili grupę w poważnym stopniu
mniejszościową i jako taka nie mogli rzucić niewolnictwu skutecznego wyzwania.
Niemniej to oni zostali „ojcami abolicjonizmu”, dając światu ideę, której
słuszności nie da się zakwestionować. Ruch mógł być skutecznym dopiero w
drugiej połowie XVIII w., kiedy kwakrów poparli ludzie spoza tej sekty, a
zwłaszcza Brytyjczycy Thomas Clarkson (po latach na jego pogrzebie kwakrzy
zdjęli nakrycia głowy, co było historycznym gestem, którego wcześniej nie
wykonywali nigdy), Granville Sharp czy William Wilberforce, a we Francji słynny
Marie Joseph de La Fayette. Do działań europejskich abolicjonistów zaliczała
się agitacja publiczna, za pomocą prasy i spotkań dyskusyjnych, bojkot cukru z
kolonii (niewolnicy w Imperium Brytyjskim często pracowali na plantacjach trzciny
cukrowej i przy wytwarzaniu cukru z tego surowca) oraz kampania polityczna.
Pod koniec XVIII i na początku XIX
stulecia abolicjonizm osiągnął poważne sukcesy. W 1833 zakazano niewolnictwa w
części kolonii brytyjskich, a ostatecznie zlikwidowano je w 1843 r. Jeden z
tamtejszych abolicjonistów, w reakcji na te decyzje, publicznie dokonał
pierwszego od lat posłodzenia herbaty kończąc bojkot cukrowy. We Francji
niewolnictwo zniesiono stopniowo. W 1794 zakazano Francuzom handlu
niewolnikami, ale przepis ten zniósł Napoleon Bonaparte, pragnąc zdobyć
przychylność bogatych kręgów gospodarczych. Ostatecznie niewolnictwo zniesiono
we Francji i jej koloniach w 1848 r.
W Stanach Zjednoczonych sprawa była
zdecydowanie bardziej skomplikowana, co już nakreśliłem wcześniej. Niemniej
stany północne kolejno zakazywały niewolnictwa na swoim terenie, co
ukształtowało opisaną już sytuację podziału kraju według stosunku do tej
haniebnej instytucji.
Wyjątkowość sytuacji w Stanach
Zjednoczonych przyczyniła się do powstania specyficznych metod działania
abolicjonistów. Aktywiści stworzyli system pomocy niewolnikom w ucieczkach na
Północ. Słynna „kolej podziemna” stanowiła tajny szlak przemytu, którym czarni
z pomocą abolicjonistów opuszczali swoich oprawców. Działalność taka budziła
gniew Południa, które walczyło o zaostrzenie przepisów o zbiegłych
niewolnikach, domagając się jednocześnie karania białych pomagających w
ucieczkach.
Niestety, także abolicjonistów nie
można ocenić wyłącznie na osi dobro-zło. Wielu z nich przyjęło bowiem postawy
fanatyczne, co przejawiało się podczas opisywanych wydarzeń w Kansas. Jednym z
najbardziej aktywnych członków tej grupy był John Brown. Jego działalność w
okresie „Krwawiącego Kansas” sprawiła, że był postacią kontrowersyjną nawet na
Północy.
W październiku 1859 r. Brown na
czele grupy zwolenników podjął próbę wywołania powstania niewolników w stanach
południowych. W tym celu najechał na miasteczko Harpers Ferry w południowym
stanie Wirginia. Akcja zakończyła się fiaskiem wobec braku poparcia ze strony
niewierzących w sukces niewolników. Oddział abolicjonistów został otoczony
przez stanową milicję i oddział federalny dowodzone przez przyszłego wodza
Konfederatów – Roberta Lee. Po krótkiej walce część uczestników akcji uciekła,
a inni zginęli lub zostali wzięci do niewoli. Wśród tych ostatnich znalazł się
John Brown. Abolicjonista został skazany na śmierć. Wyrok wykonano 2 grudnia
1859 r. Brown nie próbował ratować życia. Podczas procesu ogłosił, że nie ma
wyrzutów sumienia i wykonywał wolę Boga.
Akcja Browna i jego egzekucja
wywołała wielkie wrażenie w całym kraju. Umiarkowani politycy Północy, w tym
przyszły prezydent Abraham Lincoln potępili działania Browna jako awanturnicze.
Nastroje społeczne okazały się jednak znacząco odmienne. Opinia publiczna
uznała niefortunnego powstańca za bohatera. Jego czyny opiewali poeci, a w roku
1861 powstał tekst do słynnej piosenki „John Brown’s body” („Ciało Johna
Browna”), która stała się pieśnią marszową armii Unii. Wielu lokalnych
duchownych odprawiało nabożeństwa ku jego czci i nakazywało bicie w dzwony.
Jest to niewątpliwie kolejny argument przeciw tezie o ograniczonym wpływie
niewolnictwa na wybuch wojny.
Południe zareagowało przeciwnie, co
w tym kontekście nie może dziwić. Brown uznany tam został za zbrodniarza, a
reakcja północnej opinii za dowód niechęci drugiej części kraju i fanatycznego
abolicjonizmu. Co gorsza, powstało niezgodne z prawdą przekonanie na temat
postaw elit politycznych Północy wobec tej akcji, które zachowały przecież daleko
idący sceptycyzm.
W
sumie cała akcja pogłębiła rozdźwięki między dwoma częściami jednego kraju.
Powstanie Browna i „Krwawiący Kansas” zamieniły konflikt w otwartą nienawiść.
Drzwi do kompromisu przymykały się coraz bardziej. Sytuację pogorszył jeszcze
finał sprawy Dreda Scotta.
Dred Scott. Domena publiczna. |
Sprawa Dreda Scotta
Nigdy los niewolnika nie wzbudził w
Stanach Zjednoczonych takich emocji, jak historia Dreda Scotta. Scott był
niewolnikiem, który wraz ze swoim właścicielem przebywał długotrwale na terenie
stanu wolnego. Ponieważ zgodnie z obowiązującym prawem każdego dotyczy prawo
stanu, na terenie którego przebywa, po powrocie w 1846 r. Scott zaskarżył
swojego właściciela, twierdząc, że w tej sytuacji powinien zostać uznany za
wolnego człowieka. Tak rozpoczęła się jedna z najsłynniejszych batalii sądowych
w historii.
Sądy niższej instancji wydały
niejednoznaczne wyroki. Wieloletnia sprawa musiała się więc zakończyć przed
obliczem Sądu Najwyższego. Dla abolicjonistów Scott stał się bohaterem. Jednym
z prawników, którzy udzielili mu wsparcia był Montgomery Blair – członek
potężnej rodziny Blairów, która walnie przyczyniła się do powstania przeciwnej
niewolnictwu Partii Republikańskiej, później minister w gabinecie Abrahama
Lincolna.
Sprawa rozpaliła emocje w obu
częściach kraju. Oczywiście Północ stała po stronie niewolnika. Sąd Najwyższy
rozpoczął pracę nad skargą w 1856 r., a w marcu kolejnego roku wydał wyrok.
Ówczesny prezes tej instytucji, Roger Taney, uważany zresztą za wybitnego
prawnika, postawił dwa kluczowe jego zdaniem problemy prawne. Po pierwsze: czy sprawę powinno się
rozstrzygnąć w oparciu o prawo stanowe, czy na podstawie federalnego kompromisu
z Missouri. Po drugie: czy Scott jako Afroamerykanin ma w ogóle prawo do
procesu. W drugiej sprawie Taney nie pozostawił wątpliwości. Czarny niewolnik
nie miał, według Sądu, prawa do procesu ani innych swobód obywatelskich. Z tego
punktu widzenia jego skarga była od początku bezpodstawna. Jedyną regulacją,
która go praktycznie dotyczyła, było prawo własności z niewolnikiem
sprowadzonym do roli przedmiotu.
Co do pierwszej kwestii, Taney
stwierdzał, że niewolnictwo może być rozstrzygane tylko na gruncie prawa
stanowego i wszelkie przepisy federalne go dotyczące są nielegalne. Regulacje
te miały zastosowanie także wobec kompromisu z Missouri i ustawy
Kansas-Nebraska. Niweczyło to wszelkie próby ogólnokrajowego rozwikłania tej
kwestii i było całkowicie zbieżne z oczekiwaniami i poglądami Południa.
Interpretacja Taneya została
przyjęta w głosowaniu stosunkiem 7:2 i ogłoszona w 1857 r. Orzeczenie de facto
oznaczało, że nie można było przyznać
czarnym jakichkolwiek praw obywatelskich w sposób zgodny z ustawą zasadniczą.
Abolicjoniści i zwolennicy Partii Republikańskiej jawili się w tym świetle jako
przeciwnicy konstytucyjnego prawa własności, a ich program stawał się sprzeczny
z prawem. Być może jednak bezwzględne przyznanie prymatu prawu stanowemu było największym
problemem tego werdyktu. Oto wszystkie próby kompromisowego rozwiązania
problemu niewolnictwa stawały się niemożliwe.
Zaprzysiężony dwa dni przed
ogłoszeniem wyroku, ówczesny prezydent James Buchanan, podczas swojej
inauguracyjnej mowy zapowiedział uznanie decyzji Sądu i wyraził nadzieję, że
wyciszy ona spory. Skutek był odwrotny. Co więcej, Buchanan, jako polityk z
ramienia Partii Demokratycznej, której oparciem było Południe, został rychło
oskarżony o to, że znał orzeczenie przed jego ogłoszeniem, co byłoby
skandalicznym naruszeniem prawa. Niezależnie od tego czy tak było w istocie,
jego kalkulacje okazały się całkowicie błędne. Zresztą w ogóle był to polityk
przeciętny i nieposiadający cech męża stanu. W 1860 r. postanowił nie ubiegać
się o reelekcję i zniknął w pomroce dziejów.
Orzeczenie, które można uznać za
najbardziej haniebne w historii amerykańskiego Sądu Najwyższego, wywołało
euforię na Południu i gniew na Północy. Dla stanów niewolniczych Roger Taney
stawał się bohaterem. Tymczasem przeciwnicy niewolnictwa ubolewali nad
pogorszeniem się położenia ludności czarnoskórej. Sąd stanął jednoznacznie po
jednej ze stron zaostrzającego się sporu, doprowadzając poziom emocji wokół
niewolnictwa do wrzenia. Decyzja Sądu Najwyższego z całą pewnością była głęboko
niemoralna, z prawnego punktu widzenia jej uzasadnienie jest wysoce wątpliwe.
Jako taka stała się jedną z najważniejszych bezpośrednich przyczyn wojny
secesyjnej. Lincoln stwierdził na wieść o wyroku, że „los czarnych nigdy nie
był tak beznadziejny, a ich status społeczny gwałtownie się pogorszył”. Jego
pogląd jest reprezentatywny dla sposobu myślenia Północy.
Wyrok wobec Scotta uniemożliwiał
jakikolwiek dialog. Delegalizował kompromisy, zarówno obowiązujące, jak i
przyszłe. Przyczynił się do załamania systemu politycznego i partyjnego, a
rozłam w sprawie niewolnictwa zamienił w przepaść. W tym sensie można uznać
Rogera Taneya i tych członków Sądu, którzy podzielili jego interpretację, za
częściowo winnych rzezi, która miała nastąpić.
Rozpad systemu partyjnego
Praktykowana od zarania
amerykańskiej demokracji większościowa ordynacja do ciał przedstawicielskich
skutkowała tym, że od samego początku świeżo ukształtowany system partyjny
zdominowany był przez dwa ugrupowania. W latach trzydziestych XIX w. scena
polityczna została opanowana przez Partię Demokratyczną i Partię Wigów. Ich
stosunek do niewolnictwa był niejednoznaczny i w obu partiach występował
podział frakcyjny w tej sprawie. Frakcje złożone z polityków północnych były
przeciwne niewolnictwu, odwrotnie ugrupowania południowe. Charakterystyczna była sytuacja u wigów,
gdzie przeciwnicy tej instytucji określali się mianem „wigów sumienia”, a ich
przeciwnicy „wigów bawełny”. Ugrupowanie to było silniejsze na Północy, przez
co frakcja „sumienia” pozostawała silniejsza. Obie partie miały jednak
sympatyków w obu częściach coraz bardziej skłóconego kraju, przez co były
powszechnie uznawane jako polityczna reprezentacja społeczeństwa.
Ustawa o Kansas-Nebrasce i
późniejsze wydarzenia spowodowały całkowite załamanie tego stanu rzeczy. Spory
wokół niewolnictwa przeobraziły frakcyjne różnice w bezpardonową walkę
polityczną wewnątrz partii. W 1854 r. Wigowie, nie mogący dogadać się w sprawie
niewolnictwa, rozlecieli się w drobny mak, a ich partia de facto przestała
istnieć. Tego samego roku abolicjoniści zorganizowali szereg demonstracji,
często o masowym charakterze, które ujawniły potrzebę powstania silnej partii o
antyniewolniczym programie. Spór o niewolnictwo wstrząsnął także Demokratami i
ta formacja podzieliła się na trzy części. Pierwsza zgromadziła zwolenników
niewolnictwa z dawnych kadr partyjnych i „wigów bawełny”. Druga utworzyła
separatystyczną, północną Partię Demokratyczną stawiającą na „suwerenność
ludową”, trzecia zaś przyłączyła się do „wigów sumienia” i działaczy
abolicjonistycznych budujących nową formację.
Polityczną decyzję o tworzeniu nowej
partii podjęto w waszyngtońskiej willi rodziny Blairów. Jej głowa, Francis
Preston Blair, długo był antyniewolniczym Demokratą, który przeszedł do
powstałej w 1848 r. Partii Wolnej Ziemi. Ugrupowanie to próbowało stworzyć
„trzecią siłę” o abolicjonistycznych poglądach, ale nie miało szansy przebić
się przez istniejący duopol.
Podczas
tego i następnych spotkań ustalono powołanie do życia nowej formacji – Partii
Republikańskiej – zrzeszającej antyniewolniczych Demokratów i Wigów,
abolicjonistów z Partii Wolnej Ziemi i pomniejsze środowiska o konserwatywnym i
„północnym” charakterze. Silne wsparcie dla formacji stanowiły popierające
protekcjonistyczną politykę celną kręgi gospodarcze Północy. W sumie nowa
partia była umiarkowanie konserwatywna, antyniewolnicza i popierała rozwój
gospodarczy w duchu trwającej rewolucji przemysłowej. Siłą rzeczy
reprezentowała wyłącznie Północ, a zwłaszcza jej elity. Na Południu nie
powstały żadnej jej struktury, zresztą nawet gdyby ktoś tam podjął takie próby,
władze tamtejszych stanów zwalczyłyby je z całą surowością.
Republikanie od początku byli
obiektem nienawiści drugiej części kraju. Choć wielu jej polityków prezentowało
umiarkowane poglądy i w swej walce z niewolnictwem dopuszczali kompromisowe
rozwiązania na kształt tych z lat 1820 i 1850, na Południu postrzegani byli
przez pryzmat Browna i jemu podobnych: jako oczadziali fanatycy nienawidzący
Południa i południowych wartości. Jednocześnie skłócona Partia Demokratyczna
zamknęła się na Południu.
Trudno przecenić znaczenie tych
faktów dla wybuchu wojny domowej. Oto dwie partie, które z problemami, ale
jednak cieszyły się uznaniem w całym kraju, zostały zastąpione podziałem
partyjnym ściśle pokrywającym się z antagonizmem Północ-Południe. Było jasne,
że wobec zwycięstwa którejś z nich, druga strona poczuje się śmiertelnie
zagrożona. A przecież demokracja działa dopóki, dopóty przegrywający wybory
uznaje swoją porażkę.
William Seward. Jeden z liderów Partii Republikańskiej. Domena publiczna. |
Abraham Lincoln i wybory w 1860 r.
Pierwszym kandydatem Republikanów na
najwyższy urząd w państwie był John Fremont. Nominat świeżej partii przegrał z
Jamesem Buchananem, który był politykiem proniewolniczym, choć jednocześnie
zwolennikiem silnego rządu federalnego. Wywodził się z Partii Demokratycznej.
Fremont zdobył sporo głosów (ok. 1/3), ale nie miał szans na zwycięstwo wobec
dwustopniowych, obowiązujących do dziś, zasad wyboru, w których kluczową rolę
odgrywa Kolegium Elektorskie. Jego szanse osłabiał fakt, że głosowała na niego
wyłącznie Północ. Wybory te pozwoliły jednak Republikanom na wyciągnięcie
wniosków na przyszłość.
Kandydat na kolejną elekcję miał
zostać wybrany podczas konwencji Partii w Chicago, w 1860 r. Głównym kandydatem
był William Seward. Ten były gubernator Stanu Nowy Jork i urzędujący senator
uważany był za murowanego faworyta. Nieugięty przeciwnik niewolnictwa, był
doświadczonym i charyzmatycznym politykiem o szerokich horyzontach
intelektualnych. Poza nim uważano, że liczyć się będą Salmon Chase i Edward
Bates. Oprócz tych polityków wystartowało kilku innych, których głównym celem było przehandlowanie swojego politycznego poparcia dla określonego
kandydata w zamian za obietnicę stanowiska w gabinecie utworzonym po
ewentualnym zwycięstwie. W tej grupie znajdował się Abraham Lincoln.
Głosowanie na Konwencji miało jednak
niecodzienny przebieg. Wbrew oczekiwaniom Seward nie został szybko wybrany.
Walka o nominację się przeciągała, a kolejni najsłabsi kandydaci oddawali swe
poparcie… Lincolnowi. Działo się tak dlatego, że choć Seward był najbardziej
wyrazistą postacią partii i cieszył się powszechnym szacunkiem jej aktywu,
jednocześnie był uważany za przedstawiciela skrzydła radykalnego. Fakt ten
pokazuje jak bardzo Południe myliło się w ocenie Republikanów jako ociekających
krwią abolicjonistycznych fanatyków. Seward potępił Browna. Jego sprzeciw wobec
niewolnictwa był jedynie bardziej kategoryczny niż większości opinii publicznej
na Północy, ale jednocześnie odrzucał przemoc. Ten polityk posunął się nawet do
słusznego poniekąd stwierdzenia, że niewolnictwo jest niemoralne i jako takie
powinno zostać zwalczone nawet jeśli jest legalne. Prawo moralne stoi bowiem
wyżej od pisanego. Jego wybór budził obawę elit partyjnych na czele z rodziną
Blairów. Wyciągnęli oni bowiem wniosek z wyniku Fremonta. Jeśli Republikanie
marzą o zwycięstwie, muszą zdobyć wszystkie głosy stanów północnych. A szansę
na to miałby tylko polityk umiarkowany. Sewardowi przeszkodziła też pewność
siebie, bo w kluczowych miesiącach przed wyborem nominata zaniedbał agitację
wśród członków ugrupowania. W
rezultacie Chicago było świadkiem wielkiej politycznej sensacji. Abraham
Lincoln, polityk z drugiego szeregu, nie piastujący w tym momencie żadnego
państwowego stanowiska, został kandydatem Partii Republikańskiej, pokonując
błyskotliwego Sewarda.
Lincoln nie był czołową postacią
amerykańskiej polityki, ale niesprawiedliwością byłoby go oceniać jako
człowieka z przypadku. W polityce działał od lat trzydziestych. W 1834 r.
został wybrany do legislatury stanu Illinois, a potem skutecznie ubiegał się o
reelekcję. Związał się z Partią Wigów i jako polityk tej formacji w 1846 r.
dostał się do Izby Reprezentantów. Po 1848 r. wycofał się z życia politycznego
na skutek nieudanej próby uzyskania stanowiska w administracji wigowskiego
prezydenta Zachary’ego Taylora i zajął się praktyką prawniczą. Od połowy lat
pięćdziesiątych znów był aktywny politycznie. W 1855 r. przegrał wybory do
Senatu. Podczas procesu rozpadu dotychczasowej sceny politycznej Lincoln
związał się najpierw z grupą „wigów sumienia”, a potem dołączył do nowej Partii
Republikańskiej. W 1858 r. znów wystartował do Senatu, a jego rywalem był nie
byle kto, bo autor koncepcji „ludowej suwerenności” – Stephen Douglas. Lincoln
wyzwał rywala na cykl debat, na co ten się zgodził.
Siedem dyskusji, które toczyły się
od sierpnia do października 1858 r. odbiło się szerokim echem w całym kraju.
Przyczyną tego był główny temat sporu: kwestia niewolnictwa, paląca po wyroku w
sprawie Scotta i w trakcie wydarzeń w Kansas. Wybory do Senatu znów zakończyły
się porażką Lincolna, ale polityk ten zyskał rozgłos w całym kraju. Stało się
tak z dwóch powodów. Po pierwsze przyszły prezydent wykazał się dużymi
zdolnościami oratorskimi i był dla doświadczonego Douglasa trudnym
przeciwnikiem. Po drugie Lincoln zaprezentował się jako przeciwnik
niewolnictwa, ale zarazem polityk umiarkowany. Postulował bowiem wygaszenie
niewolnictwa stopniowo, czyli jego uwiąd na skutek powstrzymania poszerzania na
inne stany. Taka postawa reprezentowała zdanie większości na Północy, która
uważała niewolnictwo za niemoralne, ale daleka była od fanatyzmu Browna i jemu
podobnych. Paradoksalnie przegrana z 1858 r. otworzyła Lincolnowi drogę do
nominacji prezydenckiej. Dostrzeżono w nim bowiem człowieka zdolnego, by zebrać
wszystkie północne głosy w Kolegium Elektorskim, a jak wspomniałem, była to
jedyna szansa na zwycięstwo Republikanów.
Nowej partii pomogło rozdrobnienie
potencjalnych rywali. Przeciwko Lincolnowi wystartowało aż trzech kandydatów.
Partia Demokratyczna się rozpadła i wystawiła dwóch konkurujących polityków.
Działacze z Południa poparli urzędującego wiceprezydenta Johna Breckinridge’a,
podczas gdy delegaci północni wystawili Stephena Douglasa. Trzecim kandydatem
był John Bell z Konstytucyjnej Partii Unii – dość hermetycznej formacji
złożonej z dawnych „wigów bawełny”, którzy w programie tematu niewolnictwa nie
podejmowali w ogóle, zachowując postawę charakterystyczną dla okresu sprzed
1850 r. Poparcie ugrupowanie zdobyło głównie w „stanach granicznych” gdzie
istniało niewolnictwo, ale zarazem niewielka była akceptacja dla secesji.
W głosowaniu sukces osiągnął Lincoln
– zarówno jeśli chodzi o poparcie powszechne, jak i Kolegium. Na Republikanina
zagłosowało około 40 % Amerykanów co przełożyło się na 180 głosów spośród 303.
elektorów. Douglas otrzymał 29,4 %, ale ponieważ byli to wyborcy głównie ze
stanów pogranicznych i Północy gdzie wygrał Lincoln przełożyło się to na
zaledwie 12. elektorów. 72. elektorów pozyskał Breckinridge, którego wsparło
Południe (18,1% głosów), a 39. Bell (12,6%). Lincoln zwyciężył, bo po pierwsze
zdobył wszystkie stany Północne, a po drugie jego rywale byli podzieleni.
Mapa wyborcza przedstawiająca wyniki głosowania w 1860 r. Domena publiczna. |
Secesja
Na Południu wynik wyborów przyjęto z
oburzeniem. Lincolna wbrew prawdzie postrzegano jako fanatyka, a jego
zwycięstwo odbierano jako wyzwanie. Gubernator Karoliny Południowej już przed
wyborami groził, że jego stan wystąpi z Unii jeśli Republikanin zostanie głową
państwa. Terytorium to miało już zresztą doświadczenie w wyrażaniu tendencji
separatystycznych. W 1832 r. na skutek polityki celnej rządu ówczesnego
prezydenta Andrew Jacksona, legislatura tego stanu ogłosiła jej unieważnienie i
wystąpienie z federacji. Jackson zareagował zdecydowanie. Przez Kongres
przeprowadził prawo zezwalające mu na użycie siły wobec buntowników. Na skutek
zdecydowania władz centralnych i braku poparcia ze strony innych stanów
Południa w 1833 r. kryzys zażegnano i do secesji nie doszło. Prezydent Jackson
– uważany zresztą za jednego największych przywódców swego kraju –
kasandrycznie przewidywał, że „cła były tylko pretekstem, lecz wystąpienie z
Unii i Konfederacja Południa są prawdziwym celem, następnym razem będzie to
sprawa Murzynów, albo niewolnictwa”.
Kolejna koncepcja secesji narodziła
się w 1846 r. we wspomnianym już kontekście nabycia obszarów od Meksyku. Odbyła
się nawet konwencja stanów dążących do zerwania unii, ale spór raz jeszcze rozwiązano
„kompromisem 1850 r.”.
W 1860 r. sytuacja była jednak
zdecydowanie poważniejsza. Prezydentem nie był charyzmatyczny i zdeterminowany
Jackson, tylko miałki i pozbawiony większych talentów Buchanan. Co więcej,
przez kilka miesięcy pomiędzy wyborami, a zaprzysiężeniem Lincolna, jego
poprzednik wciąż sprawował władzę ale brak mandatu demokratycznego osłabiał go
politycznie. W rezultacie secesjoniści mogli liczyć na niezdecydowaną reakcję
władz federalnych.
17 grudnia w Charleston Karolina
Południowa ogłosiła, to co zapowiedziała. Wyszła z Unii. Na początku następnego
roku Stany Zjednoczone zostały opuszczone przez kolejne stany (Missisipi,
Floryda, Alabama, Georgia, Luizjana i Teksas). Wiosną, po inauguracji 4 marca
1861 r., Lincoln przystąpił do zdecydowanego działania i wezwał stany do
powołania milicji w celu stłumienia powstania. Wówczas część wahających się
stanów dołączyło do secesji (Wirginia, Arkansas, Karolina Północna i
Tennessee). W lutym secesjoniści utworzyli nowe państwo – Skonfederowane Stany
Ameryki. Prezydentem został Jefferson Davies, wiceprezydentem Aleksander
Stephens.
Rozpad Stanów Zjednoczonych stał się
faktem.
Wojna
Północ zdeterminowana była utrzymać
jedność choćby siłą. Lincoln już w swojej mowie inauguracyjnej przedstawił zręby
północnej interpretacji ostatnich wydarzeń. Uznał, że secesja była nielegalna,
bo bezprawne było zerwanie Unii. Była ona związkiem wieczystym, a stany nie
miały prawa go zerwać. Taka postawa, reprezentatywna dla Północy, wynikała z
jej przywiązania do rządu federalnego. Południe uznało, że może opuścić wspólne
państwo, bo nadrzędną władzę mają poszczególne stany. Z prawnego punktu
widzenia Północ uzasadniała wojnę nielegalnością działań Konfederatów.
Tymczasem rozpoczęła się walka o
przynależność stanów granicznych, gdzie przenikały wpływy obu stron;. Ich
sytuacja była dość specyficzna. Obszary w ich północnej części i te, na których
nie istniały sprzyjające warunki do uprawy bawełny najczęściej podzielały
poglądu rządu federalnego. Pozostałe ziemie przeciwnie.
Problemem była postawa Missouri,
Marylandu, Delaware, Kentucky i Wirginii. W Missouri i Kentucky powstały obok
siebie dwa rządy – jeden konfederacki i drugi unijny, ale lojaliści mieli
szersze poparcie społeczne. Delaware ostatecznie opowiedziało się za Północą,
choć niewolnictwo utrzymano tam do końca wojny. Ta pozorna sprzeczność wynikała
z niewielkiej liczby niewolników żyjących na tym obszarze. W stanie Maryland
doszło do rozłamu. Gubernator pragnął secesji, legislatura stanowa była
przeciw. Dużą rolę w utrzymaniu szerokiego poparcia dla Unii na tym obszarze
odegrał Francis Preston Blair, związany z tym stanem i cieszący się w nim dużym
autorytetem. Ostatecznie rozłam zakończyły wojska Unii. Wirginia, jak wspomniałem,
dołączyła do secesji w drugim rzucie. Ale północno-zachodnie hrabstwa tego
stanu były innego zdania. Niewolnictwa tam prawie nie było, a związki z Północą
silniejsze. W rezultacie obszary te wystąpiły z rodzimego stanu i przyłączyły
się do Unii. Z czasem zamieniono ten obszar w nowy stan – Wirginię Zachodnią.
Pomimo widocznej determinacji obu
stron każdy wzbraniał się przed rozpoczęciem wojny. Pierwsze strzały padły w
styczniu 1861 r., kiedy nieuzbrojony statek handlowy wiozący zaopatrzenie do
federalnego Fortu Sumter w Karolinie Południowej został zaatakowany przez
stanową artylerię. Nie było ofiar, okręt zawrócił. Choć sytuacja Fortu była
trudna – brakowało żywności – Południe czekało z atakiem aż do kwietnia. Na
początku tego miesiąca, świeżo zaprzysiężony Lincoln nakazał wysłanie kolejnych
statków z zaopatrzeniem. Miały one jednak nie podejmować walki. Prezydent nie
chciał wojny. Co więcej, o tych krokach rząd poinformował zbuntowanego przecież
gubernatora stanu. Choć zamierzano utrzymać Unię za wszelką cenę, nikt tak
naprawdę nie chciał rozlewu krwi. Na wieść o tym milicja stanowa zbuntowanej
Karoliny zażądała kapitulacji Fortu, a gdy jego dowódca odmówił, rozpoczęła
ostrzał. Żołnierze federalni odpowiedzieli ogniem. Jednak, na skutek złego
wyszkolenia obsługi, armaty strzelały niecelnie. Po dwóch dniach wymiany ognia
Fort Sumter skapitulował, a jego załodze pozwolono odejść na tereny stanów
wiernych wobec rządu. Nie było ofiar śmiertelnych. Tak rozpoczęła się
straszliwa wojna.
Do wojny secesyjnej doszło na skutek
splotu szeregu okoliczności, do których zaliczyć należy problem suwerenności
stanów, kwestie gospodarcze, różnice społeczne i stylu życia pomiędzy
Południem, a Północą. Wszystkie te zagadnienia przenikały się i splatały z
problemem niewolnictwa, które z tego powodu uznać trzeba za najważniejszą
przyczynę konfliktu. Ono właśnie uczyniło tę wojnę tak brutalną i zarazem
trudną do zakończenia.
Pozostaje pytanie: kto miał rację w
rozpoczynającej się wojnie? Konflikt podzielił społeczeństwo, a niekiedy
rodziny. Zdarzały się przypadki rodzeństwa walczącego po przeciwnych stronach.
Przyjaciele walczyli we wrogich armiach, co najbardziej widoczne było wśród
kadry oficerskiej. Dowódcy, którzy teraz stali po dwóch stronach barykady, niemal
w komplecie swoje żołnierskie szlify zdobywali walcząc razem przeciwko
Meksykowi i Indianom. W tej sytuacji żadna ze stron nie miała czystych rąk i
nie da się tej wojny rozpatrywać przez pryzmat prostego konfliktu dobra ze
złem. Nie ulega jednak wątpliwości, że Północ, jako walcząca przeciwko
niewolnictwu i stanowym separatyzmom, musi budzić więcej sympatii. Jej
zwycięstwo stworzyło podwaliny pod nowoczesne Stany Zjednoczone, utrwalając
amerykańską demokrację. Południe, broniąc niemoralnego niewolnictwa, stało
niejako na straży porządku odchodzącego w przeszłość.
Wojna zniszczyła niewolnictwo,
utrwaliła istnienie Stanów Zjednoczonych i ich ustroju politycznego. Jednak
ciała poległych zalegające na polach pod Gettysburgiem, Fredericksburgiem,
Petersburgiem i w innych miejscach krwawych bitew rozpoczętej wojny stanowią
niezwykle wysoką cenę tego zwycięstwa.
Autor: Michał Górawski
Bibliografia:
1. Korusiewicz L., Wojna
secesyjna 1860-1865, Warszawa, 1985
2. Korusiewicz L., Abraham
Lincoln, Warszawa, 1975
3. Goodwin D., Team of
Rivals: The Political Genius of Abraham Lincoln, Nowy Jork, 2005
4. Rozbicki M., Narodziny
narodu : historia Stanów Zjednoczonych do 1861 roku, Warszawa, 1991
5. Banning L., Sheehan
B., Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki T. 2. 1763-1848, Warszawa,
1995
6. Bartnicki A.,
Critchlow D., Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki T. 3. 1848-1917,
Warszawa, 1995
7.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1533975,1,jaki-byl-naprawde-abraham-lincoln.read
[dostęp: 08.07.2021r.]
8. https://www.newsweek.pl/wiedza/historia/dlaczego-wybuchla-wojna-secesyjna/rqgm3n0
[dostęp: 08.07.2021 r.]